Kroniki Sybilli-19-Uniwersum X
rozdział 19
Nastał wieczór i czas wieczerzy, na którą
zjawiła się tylko Sybilla. Ubrana w
tradycyjny strój królestwa Ur, w lniany,
biały peplos, wyglądała zjawiskowo. Samuel
w milczeniu przyglądał się jej, gdy tylko
wkroczyła do komnaty.
- Gdzież Król Północy ? - zapytał wpatrując
się w swojego gościa.
- Został w komnatach, słaby jeszcze po
chorobie. Z resztą uznał,że z całą
pewnością mamy sobie wiele do opowiedzenia
- odpowiedziała z godnie z prawdą.
- Czyżby zazdrość przez niego przemawiała ?
-zapytał odsuwając jej krzesło, po czym
usiadł naprzeciw niej.
- Ragnar nie zna zazdrości, raczej to duma
przez niego przemawia - odpowiedziała
Sybilla.
- Zatem zostaliśmy tylko we dwoje -
stwierdził Król Ur uśmiechając się. -
Częstuj się - dodał wskazując na różnego
rodzaju mięsiwo, owoce i chleb.
- Opowiedz co u Ciebie , jak dajesz sobie
radę po tak radykalnej zmianie - zagadnęła
go.
- Hmm...śmierć ojca zakończyła moje
beztroskie życie. Matka szuka mi żony i
wciąż powtarza o przedłużeniu rodu. W
Gwiezdnym Domu wyznaczono nową
arcykapłankę, zbliżoną wiekiem do mnie i
znowu będą porzucać chłopców w lesie.
- Możesz to zakończyć -wyszeptała
Sybilla.
- Jak ? - zapytał.
- Wydając odpowiedni dekret - oznajmiła.
- To przywilej arcykapłanki, ale póki
zapełnia się ich skarbiec, nie zrezygnują z
kury znoszącej złote jaja.Poza tym nie wiem
jakby lud zareagował...
- Mam nadzieję, że tą starą wiedźmę wygnają
do lasu, by skończyła jak jej dzieci -
rzuciła Sybilla. Król Ur zaśmiał się
gorzko.
- Najlepszym rozwiązaniem , byłoby
zniesienie ceremonii "świętego małżeństwa",
ale ja mam związane ręce - wyznał.
- Mój drogi Samuelu - zaczęła ciepło -
Kiedyś wkradłam się do Cytadeli i znalazłam
stare, zapomniane bestiariusze. Jest w nich
wzmianka o pełnym zakończeniu rytuału
"świętego małżeństwa", ale dokonać tego
może tylko Gwiezdne Dziecko Zrodzone z
Gwiezdnego Pyłu. Według nich, gdy pocznie
dziecko ze śmiertelnikiem ostatecznie
dojdzie do połączenia nieba i ziemi.
- Syb - zwrócił się do niej zdrobniale - to
mrzonki, stare legendy, to nigdy nie
nastąpi. Gwiezdne Dziecko nie
istnieje...
- Isztar jest prawdziwa - przerwała mu.
- To tylko jedno z wielu jego imion -
odpowiedział. Zapadła cisza, patrzyli na
siebie w milczeniu. Wciąż widziała w jego
oczach uczucie, które bardzo starał się
okiełznać.
- Samuelu - odezwała się po chwili cicho -
jeśli jutro nie wrócę z sanktuarium,
przyjdź tam do mnie.
Komentarze (9)
Dziękuję :)
Mega fascynujące pozdrawiam serdecznie;)
Dziękuję kobietki :) pozdrawiam :)
ooo... robi się trochę skomplikowanie
jestem piękna i czytam:)
/zgodnie/
Naprawdę jesteś w tym Dobra :)
Mega wciągające:)pozdrawiam serdecznie:)
...można się rozczytać:))
miłego dnia ci życzę