Kroniki Sybilli - rozdział 53
Gorący, pustynny wiatr targał jej
delikatnym peplos, jakby chciał uciec jak
najdalej od niej. Pod stopą, w piasku
poczuła coś twardego. Pochyliła się i jej
oczom ukazał się intensywnie niebieski
kamień wielkości jajka. Uniosła go.To był
Lapis Lazuli.
- Tadmur - usłyszała tuż za sobą
męski głos. Obejrzała się i ujrzała
ubranego na czarno assasina, tego samego,
który nawoływał ją w powracających,
identycznych snach.Jego twarz zasłaniała
kefija, lecz jego oczy iskrzyły się
znajomym, złotym kolorem.
- Tadmur - powtórzył nieznajomy i po
chwili pozostały tylko ziarna piasku, które
rozwiał wiatr.
******
- Kim jest Tadmur - wyrwał ją ze snu
głos Ragnara.
- Co tu robisz? - zapytała zaskoczona
i zaspana Sybilla. Król Północy siedział
przy zgaszonym ogniu, ściągając resztki
mięsa z kości. Obok niego siedziała
wilczyca, Omega i wyczekiwała na jakiś
kąsek.
- Ja i twój pies wybraliśmy się na łowy
- odpowiedział rozweselony.
- Nie powinno cię tu być.
- Nie powinno, ale jestem. Kim jest
Tadmur? -ponowił pytanie.
- To miasto, daleko na południu -
odpowiedziała Sybilla.
- Przed czy za piaskami wielkiej
pustyni? - padło kolejne pytanie.
- O nie! Twoje miejsce jest w
Fosjarden! Nie wyruszysz ze mną! -
zirytowała się królowa.
- A miejsce matki jest przy dzieciach -
odpowiedział z ironią w głosie- Ale czego
można się po tobie spodziewać. Nie jesteś
ani dobrą boginią, ani kochanką, a co
dopiero matką.
Zanim się zorientował, Sybilla rzuciła
się na niego przystawiając sztylet do
gardła.
- Za to jestem mistrzynią w odbieraniu
życia - wysyczała do ucha Ragnara - Wracaj
do moich dzieci i bądź ojcem.
Spojrzała na twarz króla. Patrzył na
nią spokojnie, w ogóle nie przejęty, jakby
oczekiwał takiej reakcji. Odsunęła się od
niego opuszczając sztylet.
- No to po negocjacjach - rzucił
śmiejąc się.
- Zabierz mojego psa! -rzuciła Sybilla
przez ramię do odchodzącego Ragnara.
Wilczyca spojrzała na nią jakby z
niedowierzaniem, a królowa mrugnęła do niej
okiem.
******
Sybilla stała i wpatrywała się w wieże
swojego domu. Twierdza upadła, królestwo
przepadło a ludzie w nim mieszkający
zginęli. Nie czuła smutku. Nie czuła
nic.
Ruszyła dalej, do unicestwionego świętego
miasta, z nadzieją, że tam odnajdzie
Samuela, ostatniego króla Ur.
Komentarze (3)
Fascynujesz.
Dziękuję :)
jestem Twoją fanką.