Kropla o szklankę
destylacja naszej predestynacji
każda kropla brzęcząca
obija się o nasze dusze
ktoś coś bogowie
kamienie czy święte dęby
co sprawiają ból gorszy
niż ty Morfeuszu
ojcze narkotycznych snów
stopy buntują się zbyt często
na ulicy spotykają spojrzenia
kierują ku sobie szklane paciorki
nic się nigdy nie zmienia
opatrzyła mi się wszelka
opatrzność
wyłupić oczy
umrzeć
i zasnąć
tylko wcześniej
raz jeszcze dać porwać się
zanucić gestów piosenkę
tą nieco niezdarną melodię
to miłość
wiatr
czy łaska boża
a potem to już nawet
niech nasze serca zjedzą
te wytarte metafory
sępy w prosektorium uczucia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.