Krótka historia człowieka który...
Nie odpukuje w niemalowane drewno,
mam złamaną rękę
Rankiem stłukłem lustro
i dostrzegłem uśmiech w jego odłamkach
Oto nadchodzi siedem lat szczęśliwości
Przy śniadaniu rozsypała mi się sól
Wstałem dziś prawą nogą.
I co z tego?
To było trzynastego grudnia w piątek
O godzinie trzynastej trzynaście, gdy mam
być szczery.
Stałem w hotelowym korytarzu i ujrzałem
Mężczyznę w kapeluszu czarodzieja
z pistoletem w lewej dłoni i kaczuszką w
prawej
Zjadłem trzynaście ciastek z wróżbami
I nagle znalazłem się na podwórzu
Wokół prószył śnieg i neony oświetlały
mrok
Przebiegłem czarnemu kotu drogę
I minąłem siedmiu olbrzymów z łopatami
Zamilknąłem i podszedłem
do gromadzącego się zewsząd tłumu
Ktoś stał na dachu samochodu
I mówił na głos na mój temat kompletne
bzdury
Choć znało mnie wielu nikt wśród tłumu
Nie wskazał na mnie palcem
Zaśmiałem się i poszedłem dalej.
Ujrzałem kominiarza jadącego na rowerze
I gdy chwyciłem za guzik ten się
przewrócił.
Zachichotałem
Tak, zaczaruj swoją rzeczywistość
Oszukaj przeznaczenie
Odbębnij kompulsywne rytuały
Demony przeszłości siedzą
w twojej i mojej głowie
Wróciłem do hotelowego pokoiku
Czarodziej leżał w mojej wannie
Zajęty był czytaniem biblii
wiec mu nie przerywałem
Sam wróciłem do pisania.
Pisałem list do mojej dziewczyny,
Lecz atrament mi się wylał na kartkę.
Muszę wyjść.
Na hotelowym korytarzu spotkałem
Mężczyznę z długą siwą brodą
Biegał z pistoletem w samych slipkach
Zażyłem tabletki i nagle pojawiłem się na
podwórzu
Dookoła prószył śnieg i mocno świeciło
słońce…
Komentarze (3)
Wciągnęła mnie ta historia :)
wprowadziłeś jakiś niesamowity klimat burleski,
parodia goni parodię...pozdrawiam:)))
ciekawe pozdrawiam