Krótka historia z happy endem...
Gdy się Saba rankiem w czerwcu
oszczeniła,
siedem psów, dwie suki w jednym miocie
miała,
większość bez problemów na świat ten
wydała,
lecz ostatnie dziecko wpółżywe powiła.
Syn jej pierworodny miał krawat pod
szyją,
pierwszy wciąż u cyca, a także do miski,
wśród ferajny rządził podgryzając
wszystkich,
więc obiekcje miałem czy słabsze
przeżyją.
Wszystkie otrzymały po matce urodę,
pyski jak u wilka dumnie obnosiły,
tylko ta ostatnia nierasowa była,
za to w oczach miała niezwykłą pogodę.
Gdy dorosły, na nic zdał się opór
wszelki,
przymuszone służyć w gospodarstwach
ludzi,
choć bywa, że wierność krótki łańcuch
studzi,
poszły bez szemrania z wyjątkiem
kundelki.
Któregoś dnia radość do niej zawitała
i znalazła miłość, cieplutkie
mieszkanie,
dziś mięsko zajada, sypia na tapczanie,
bo ją pewna pani bardzo pokochała...
Komentarze (57)
Ostatni będą pierwszymi :) Ładna historia
och - tu bez komentarza, bo się zawsze bałam piesków i
się już nie zmieni nawet przy jesieni.
lubię takie piękne zakończenia ...pozdrawiamy was
serdeczne ...
Ładny wiersz. Każda żyjąca istota potrzebuje miłości.
Pozdrawiam
Chyba każde zwierzę marzy o takiej miłości.
Ładny wiersz.
Pozdrawiam.
Marek
Świetne, ciepłe zakończenie, pozdrawiam serdecznie.
Historia, która kładzie ciepło na serduszku :)
Pozdrawiam :)
nic tak nie cieszy jak szczęśliwe zakończenie.
Pragnę, by nie było bezdomnych piesków. Swoją
wiernością zasługują na szczęście. Pozdrawiam
serdecznie:)
Wszystko dobrze się skończyło :)
Pozdrawiam serdecznie.
Lubię happy-endy:). M
jestem na TAK Przyjacielu