Kruk Morcol
W ostatniej podróży nierozważne zagubienie,
Mgielny krąg w krzyżu dni ponurych spławił
ramię,
Swą ostatnia posługę tkliwie powierzając
Jaźni odpoczywającej na dnie zimnych
oczodołów.
W obcym tańcu gdzie krucze baśnie,
Drgając okową szeptów słodkiego ogrodu,
Czynią zamęt i penetrują jaźń dzikim
spełnieniem.
Czarnym mgnieniem błyszczących skrzydeł w
locie
Opisał na wzgórzach wieczerzy tajemne swe
zaklęcia.
A osrebrzona złudnym blaskiem mgła,
Gasła gdzieś poza milczeniem w niedopisaniu
–
Najwyższą iglicę życia zasnuwając poematem
kresu.
Lecz koniec prawdziwy inną nosił szatę,
I podróżnik utracił swojej ścieżki kierunek
jedyny –
Zapominając ojczystego brzmienia
modlitw.
Poderwane przekwitłe zapachy, smutne wonie
słów –
Zamknęły ostatnią świecę – w pięści
niebytu zgaszonego.
Gdzie wysłuchać jedynej mowy prawd,
Co dalej czynić skoro skalany zgubą świt
przystaje –
I okręt naszego wyboru tkwi pomiędzy
wyspami,
Z każdej ze stron – ciemny zamsz
sekretu wygląda.
Bezsilności niedbałe szkice i kompasy
niewidome
Poza mną i we mnie tego rejsu nieprzerwane
strugi –
Jak gnijący zamsz ziemi ostatecznej
W którego cichej pięści mnie bladego
otulono.
Gdy puls serca zatracił się nieoczekiwaną
pauzą –
Nakazano zgasić na zawsze płomień mej
latarni,
Teraz zgubiony pomiędzy głębokimi marami
koszmarów,
Wrzucony w otchłań zapomnienia –
dryfuję bez kierunku.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.