Krwawa natura
Dni takie jak dzisiaj, niepojęte
Takie skażone, krwawiące, bezwzględne.
Podkreślone wiatrem i deszczem,
naturą mego ciała, niepojęte
Krew nieba spadała na mą głowę,
jego oddech zimny, zabierał mi pancerz
parasoli,
Bezwzględne,
Krew ta, choć blada i niewidoczna dla
oczu,
stała się zarodkiem konfliktu mej jaźni,
Bolało jak z wnętrza mego sączyła się
krew,
jakby słowa, których matką byłam ja
sama,
zadawały krwawe rany memu wnętrzu,
Bowiem z wnętrza mego sączył się jad
Krwią zbrukana płeć, zbrukana ja,
potworne
Krew, krwawiłam
od środka, od zewnątrz
krwawiłam
Dzień krwistą luną spowity,
aurę otwierał,
Owocem był mój ból, a krew
sprzymierzeńcem.
Komentarze (1)
Znam ten bol,jestesmy niesmiertelne,pamietaj,moze
zycie zalozy jeszcze opatrunek i rana sie zagoi.