Krzyk mojej duszy
Krzyczę !!!
Bo to co widzę przechodzi normalności
granice.
Mam już dość...
Sił brak aby codziennie rano się budzić,
I oddychać powietrzem które zabiera ten
chory świat.
Brak nawet nadzieji..
Nie proszę
Nie błagam
Bo kogo?
I po co?
I tak już nic się nie zmieni.
Ja do Ciebie mówię.
Ty odwracasz wzrok...
Kłamiesz !!!
Z dziecinną naturalnością robi to także ona
i on.
Patrzę na ludzi,
Na ich chore dusze spoglądam,
Nie zatrzymuję wzroku na dłużej.
Wolę nie wiedzieć więcej,
Nie warto takiej wiedzy pożądać.
Staram sie zapanować nad złością,
Która przeszywa moje ciało..
Złością
Żalem
I bólem
Na świat który zniszczyła ludzka
zazdrość.
Patrzę na niego..
Płacze bo nie ma wszystkiego.
Zaglądam do jej duszy...
Zasnęła na wieki..
Obudzi się dopiero gdy sumienie ją
ruszy.
Rozmawiam z jego marzeniami..
Nie ma ich, bo zabiła je zawiść.
Pytam sie Boga dlaczego tak się dzieje?
Szepnął mi tylko na ucho...
Niestety wszyscy nie zmieszczą się w
niebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.