krzyż
Jadąc z Legnicy do Gierałtowca mijamy
wioskę Ernestynów,Nazwa pochodzi od Ernesta
taka sobie mała mieścina. Brak tu atrakcji
do zwiedzania ale świetlica jest ładna
podarunek Pani Leśnej wójta Złotoryi i stoi
krzyż na początku wioski. Pewnego dnia
Ksiądz Proboszcz zwrócił się do mnie o
dokonanie remontu tego krzyża bo stary
pogubił ramiona i stał się siedliskiem
korników. Pan Michał pracownik tartaku
dostarczył piękny materiał, więc
przystąpiłem do dzlałana.
Pięknie beleczki drzewa obrobiłem
papierem ściernym na lustro wygładziłem
brązem ciemnym pomalowałem
ramiona z pionowym słupem dopasowałem.
Krzyż z rąk artysty wyszedł bardzo ładny
odzwierciedlił majstra który był
dokładny
Jednej tylko rzeczy nie przewidziałem
ciążenia ziemskiego którego doznałem
Ale to jest zupełnie inna sprawa
zaczął się mój dramat skończyła zabawa
2011 rok 5 października
szczęście mnie opuściło i na zawsze
zanika
Jakaś nie widzialna moc
potwornie wielka siła
ten krzyż,który robiłem na moje barki
włożyła
zdjąć go nie mogę tak do mnie przylega
jak by był moim ciałem a nie z twardego
drzewa
Jedna tylko myśl w głowie mi utkwiła
zrozumiałem wszystko Nikola nie żyła
dlatego ten krzyż tak czułem na swoich
ramionach,
potwornym uciskiem w krtani i ogniem na
skroniach
Tak już zostało w mojej świadomości
rosnącego w ciąż smutku i brakiem
radości
Stefan Simlat
Komentarze (2)
Przepiękne dzieło, pełne wiary, pozdrawiam :)
Początek taki piękny, a później niestety ten krzyż
przygniótł,
cóż każdy z nas go niesie w swoim życiu, czasem bywa
on bardzo ciężki,
trudny do udźwignięcia.
Serdeczności przesyłam :)