Księżniczka
Dla każdego kto to czyta
Pod morzem wybujałych falban złocistych
Łamała się cieńka kra na starym jeziorze
Zachodzące słońce skrywało swe zorze
Lecz skryć niepotrafiło łez swoich
szklistych
Kruki przywołały zmierzch idący wolno
On w ciemnych szatach chylił się nad
światem
Witając się serdecznie z księżycem - swym
bratem
Zakrył zachłannie starą drogę polną
Znowu księżyc był Ci przewodnikiem
Gdy wracałaś do murów dawno opuszczonych
Złakniona rozkoszy, myśli osaczonych
Pytaniem czy trzeba być śmiertelnikiem ?
Powitała Cię Twoja mroczna świta
Ich niema, jak i Ciebie od lat bardzo
wielu
Którz więc siedzi w tym pustym fotelu
I czerwonymi łzami kapie na kartki
dziennika ?
Głaszczesz stopami oziębłe mury
Dając spełnienie posągom z kamienia
Ale kto dziś ma dostrzec twe wielkie
cierpienia
Wznoszone wraz z płaczem pod te ciemne
chmury ?
Znowu morderczy świt na banicję skazuje
Chociaż niechcesz to musisz opuścić
komnaty
Wszak miłość wyrządzić niemiała żadnej
straty
Jak swatka co plany ożenkowe snuje
Wilki żegnają Cię swoją serenadą
Wyjąc do księżyca co odchodzi powoli
Bo grać w tym teatrze postać z głównej
roli
Radością nie jest, lecz nocną maskaradą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.