Księżniczka i rycerz
Pisałem ten wiersz (bajke) dla pewnej małej osóbki,która ma problemy ze snem,być może wam się spodoba.
Dawno temu, za górami za lasami
Był dwór wielki, z pięknymi paniami
Był król, królowa i księżniczka mała
Która swych adoratorów już posiadała
Księżniczka piękna, o jedwabnej twarzy
Każdy książę wokoło o takiej marzył
Lecz księżniczka nie skora była do
zniewolenia
A gdy o imię jej pytano, odpowiadała:
Magdalena
Mijał czas a księżniczka dorastała
I jeszcze piękniejszą się stawała
Ciało dziewczynki, wnet kobiece nabrało
cechy
Lecz charakter pozostał niezmieniony, nadal
pełny hecy
Ojciec pewnego dnia woła dziewczę swoje
Dziecko, widzisz jakie toczymy straszliwe
boje
By załagodzić sprawę i zapewnić nam
bezpieczeństwo
Jedynym wyjściem będzie Twoje małżeństwo
Moje ?- wzburzyła się dziewczyna wielce
Proszę dziecko ukróć żywot naszej męce
A kto ukróci żywot mego cierpienia ?
Lecz na twarzy króla próżno szukać
zwątpienia
Równo za miesiąc Twój ślub się odbędzie
Księżniczka krzyknęła –Ojcze, jesteś
w błędzie !
Ojciec zamilkł a jego wzrok zdawał się
mówić wiele:
Od dziś za miesiąc cały, odbędzie się
wielkie wesele
Magdalena miała jednak inne kandydata
Rycerza króla ,przystojnego kamrata
Co mieczem władał, niczym piórem rosz
A imię jego brzmiało: Bartosz
Bartosz zdawał się nie zwracać na nią
uwagi
Uważał, że księżniczce żarty w głowie, ani
troche powagi
Księżniczka siliła się i dwoiła, wdziękami
czarowała
Lecz on nie wzruszony, niczym najwytrwalsza
skała
Dla niego bojem było całe życie, nie miał
miłości w sobie
Ona chciała mu pokazać, jak to jest podobać
się innej osobie
Lecz pomału traciła nadzieje, czas mijał, a
ślub coraz bliżej
O ja nieszczęśliwa, czy już nikt nie
uratuje wolności mej ?
Mówiąc te słowa rozpaczy ,spojrzała mu w
oczy
Ich blask stworzył by dzień, z
najciemniejszej nocy
Na widok łez, młodzianowi serce się
skruszyło
I jakoś dziwnie, znacznie szybciej mu za
biło
Spojrzał na nią, nerwy miał napięte jak ze
stali
Powiedział do niej: nie pozwolę byście się
pobrali
Księżniczka spojrzała na niego wielce
zdumiona
Ale wnet ze zdziwienia, poczuła się
rozpromieniona
Jej wzrok powędrował w stronę jego
twarzy
Ach, zawsze mi się taki rycerz marzył
Na twarzy młodzieńca rumieniec się
pojawił
Pierwszy raz ,a z wieloma pannami się
bawił
Składa swe usta w to magiczne słowo
Ona już wie co się stanie, czuje się
błogo
Wyznał jej wielce i skrycie
Chcę być z Tobą przez całe życie
I ona młodzieńcowi miłość przyrzekła
Lecz nagle płacząc, na posadzkę legła
Czemu płaczesz o wielmożna pani
Bo ojciec mój, tak wielce mnie zranił
Mam miłość swego życia lecz co z tego
Gdy za miesiąc niecały wyjdę za innego
Spojrzała na niego wielce zasmucona
Lecz on chwycił ją w swe silne ramiona
Nie martw się o pani, coś się poradzi
I do ślubu Twego się nie doprowadzi
Jak masz zamiar to zrobić o panie
W grę wchodzi tylko siłą zabranie
Pojdę do króla wytłumaczyć wszystko
Niech wie jak jesteśmy razem blisko
Jakie uczucie do siebie żywimy
żeśmy ulepieni ,z tej samej gliny
I jak powiedział tak zrobił rycerz
wielki
Wchodzi, klęka na królewskie kafelki
Tłumaczy królowi całość ,bez
przerywników
Król wysłuchawszy, wezwał strażników
Do lochów z nim i niech siedzi tam długo
Do póki jego miłość nie uświadczy się
ułudą
Straż zmierza do rycerza, otoczyć się
stara
Lecz on walczy, kieruje nim miłości
wiara
Pada jeden strażnik, dwóch, trzech,
pięciu
Dosyć tego mój przyszły zięciu !
Rycerz stanął patrzy jak wryty
A tam król rzecze, za tronem ukryty
Ma córka Twoją będzie ,niech tak się
stanie
Tak brzmi ostatecznie królewskich ust
zdanie
Lecz obiecaj mi, że sprowadzisz na nasz
kraj
Spokój, szczęście i boski na ziemi raj
Rycerz skinął w stronę króla, pocałował w
rękę
Dziękuje Ci panie, skrócę naszego kraju
mękę
Ale teraz ważniejsze rzeczy mam
Dziś zmierzę z Twą córka do kościoła
bram
Księżniczka ucieszyła się na wieść
wspaniała
A czyny jej przyszłego męża, oplotły się
chwałą
Rycerz szybko na terenie dom postawił
Wszystko zrobił, nawet drzewo posadził
Lecz jednego brakło mu, do pełni
szczęścia
A mianowicie, ich rodzonego dziecka
Lecz pewnego pięknego dnia, księżniczka
powiedziała
Za 9 miesięcy nawiedzi nasz dom istota
mała
Bartosz ucieszony na tą myśl był bardzo
Aż w swe ramiona zonę swą targnął
Zakręcił swą małżonką, trzymając ją
mocno
Aż padł z zakręcenia, lecz niebawem się
ocknął
I przyszedł na świat ich mały syn
Podobny do ojca zachowaniem swym
Oczy miał niebieskie, nosek mały, włosy zaś
czarne
Z jego twarzy można było przeczytać: Do
boju się garnie
I tak żyli długo wychowując ród
wspaniały
Przynoszący założycielom wiele chwały
Tak kończy się historia z ich życia
A Ty malutki, już do świata snu zmykaj
Dedykuje ją Magdalenie,byś zawsze mogła spać snem spokojnym ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.