Księżycowa serenada
Było popołudnie ciepłe i słoneczne
cały świat wydawal się rozleniwiony
tymczasem on ponury i posępny
obraz miał przed sobą zamglony
a w głowie złowrogich myśli mrowie
nie patrząc w którą idzie stronę
kierował stopy bezmyślnie przed siebie
już zmrok zapadł nad ziemie
sierp księżyca zalśnił na niebie
i w tę godzinę usłużny diabeł podał mu
linę
teraz już wie żywot swój skończy marny
przecież nikt za nim tęsknić nie będzie
a wokół ciała jego wśród nocy
leśnych ptaków ponury krąg zasiędzie
pożegnanie teraz to przyszła pora na nie
już znalezione odpowiednie drzewo
ostatni raz spojrzał niechętnie
na dotychczasowe swe położenie
po czym na szyję nałożył pętlę
a blask księżyca trupio oświetlił mu
lica
***
przybądźcie leśne echa śpiewając hymn
żałobny
o wisielcu co zakończył swój żywot
niegodny
nieście te słowa pomiędzy ludzkie
istnienie
by serca ich napełnił strach i
przerażenie
przybądźcie żeru głodne dzikie bestie z
lasu
po latach tylu pożywić się możecie w
dwójnasób
lecz kości zostawcie niech wiszą na
gałęzi
by w sercu wędrowca ich obraz uwięzić
przybądźcie ciemne mary błąkające się wśród
nocy
dziś w wasze zastępy nowa dusza wkroczy
i udajcie się wśród ludzi objawcie się
jasno
by każdy kto was ujrzy już nigdy nie
zasnął
***
a jego towarzyszem niech zostanie wiatr z
pola
źle mu było za życia i po śmierci niedola
Komentarze (1)
Bardzo barwnie napisana opowieść poetycka nastrój
mroku marazm i zniechęcenie oraz cierpienie wyrażone
Wiersz bardzo dobrą formą napisany temat bolesny myśli
bardzo poszukująe niebytu Wzrusza