Ku przestworzom
Droga była długa,usłana różami o ogromnych kolcach.Delikatnie wbijały się w jej małe stopki...Raniły ciało i duszę,ale ona szła dalej...Stawiała krok po kroku, ważąc jego sens i znaczenie...Wyglądała jak leśna nimfa, prowadzona podmuchami wiatru...Wcale nie zmęczona, a pełna sił...Im bliżej była celu tym większy smutek ukazywał się na jej twarzy, tym więcej goryczy zawierały jej łzy, tym mniej sil miała by żyć. Z każdym upadkiem miała mniej nadziei, ale podnosiła głowę, unosiła do góry swoje delikatne ciało i wstawała...Raz jednak upadła zbyt mocno, zbyt mocno uderzyła o dno...słyszeć się dał jedynie odgłos upadku ostatecznego...Juz nie było w niej życia, już nie było w niej jej, już nie miała uniesionej głowy, nie mogła juz nawet otworzyć oczu...Spod jaskrawej sukienki wyrosły anielskie skrzydła...Napędzane siłą magiczną unosiły ją ku przestworzom...unosiły ją taką lekką, tak bezwładną, tak zmęczoną życiową drogą
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.