Kulig z łezką w oku
Wielkie jodły się kłaniają
gałęziami aż do ziemi,
jakby wiekiem przygnębione,
dumę złamał ciężar śniegu.
Po szerokim leśnym trakcie
para koni ciągnie sanie.
Dzwonią dzwonki przy uprzęży,
z nozdrzy bucha chmura pary.
A woźnica tylko czekał,
aż nadarzy się okazja.
I sznur sanek za zaprzęgiem
całym pędem zbacza z trasy.
Tłusta zaspa leży z boku,
tułów wielki jak wieloryb.
Przyczaiła się w bezruchu
i już w cielsku ma ofiary.
Dzieci wcale się nie boją,
tylko słychać salwy śmiechu.
Różnych żartów i wywrotek
na kuligu nie ma końca.
jarmostan...para musi zostac, bo rytm i kulig diabli wezma...
Komentarze (13)
faktycznie łezka złożona ze wspomnień ślizga się po
rzęsie :-)
jazda kuligem och tego bym chciała :)
super wierszyk, bardzo rytmiczny i dobry w odbiorze...
Wiersz obudził wspomnienia z dzieciństwa...podoba mi
się :)
pojechałabym na kulig, dzięki wierszom, chociaż o nim
poczytam.
piękne wspomnienia, też lubiłam i lubię kuligi...ładny
wiersz, miły w odbiorze...pozdrawiam
Aniu Twój wiersz i ta zima która jest obecnie w kraju
tak pasuje do tego opisu że chce się powiedzieć że
kuligów nie ma końca...Pozdrawiam serdecznie:)
Wiersz unoszący duszę w krainę wspomnień, cudowne lata
dzieciństwa które na zawsze zostały w pamięci. Pięknie
Aniu!!!
Pozdrawiam serdecznie....
Czy mogę przypiąć swoje saneczki?
Cztery konie w kuligowym zaprzęgu to jak dwa grzybki w
jednym barszczu, przy wąskich drogach zaprząg dwójkowy
być musi by nikogo nie przydusić.
Czy jedziemy ? Też pytanie, już podłączam swoje sanie
:)
porusza wyobraźnie,już słyszę śmiech dzieciaków :)
Super wiersz, a porównanie zaspy do wieloryba-super!