Kwadransowy romans....
W atłasowej haleczce,
i czerwonych szpilkach
noc czeka na rozkosz.
Skóra jej pachnie balsamem
ze straconych świtów,
a oczy błyszczą niedosytem
łabędzich ruchów.
Nikotynowa ekstaza
przenika do jej płuc,
rozgrzewając lizakową
czerwień sutków.
Szept świateł miast
rozwiewa jej asfaltowe włosy,
by wydostać się drganiem
ust...
Dzwonek do drzwi...już dzień
nadszedł.
Z białym winem i bukietem
niemowlęcych wrzasków
stoi dumnie w progu przemijania.
I już ją dopada,
zdziera z niej nikłe okrycie,
wgryzając się w jej ciało
milionem spojrzeń.
Piorun żądzy rozrywa jej ciało
i wzajemnie rozpalają
nierealne marzenia poety.
Już świta....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.