Kwiat Aksamitnej Maści
Miałem sen. Sen o przepaści.
Głebokiej i czarnej, Kwiat Aksamitnej
Maści.
Bez dna przepastnej. na krawędzi jej
stałem.
Choć grozą tchnąć powinna, wszak się jej
nie bałem.
Bo czułem, że spokój i ulgę przyniesie.
Jej ciemność i ciepło do Ciszy mnie
przeniesie.
Wzywała mnie słodko, wzywała imieniem.
I chciałem się jej poddać, otruty jej
brzemieniem.
Wystarczył krok jeden, wychylić się
chciałem.
I lecieć w jej otchłań, gdy nagle coś
ujrzałem.
Ujrzałem blask Słońca i ogon Komety.
Spostrzegłem świt Świata, odszedłem
niestety.
I przepaść zniknęła. odeszła w świat
bajki.
Bo tylko tchórz jedynie odchodzi bez
walki.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.