Lament
Leżał bezwiednie a nad nim klękałam ja
Moje łzy nie umiały uleczyć siły zła
Skrzydłami owinęłam jego ciało
Niczym matka dziecię w kołdrę zawijała
białą
Podniosłam z ziemi kruche to obliczę
Spod loków wydobyłam zmordowane życiem
lico
Zastygły bez życia głaz
taką właśnie miał teraz twarz
Serce pęka czy to dusza boli,
Aniołowi łzy Pan Bóg z nieba roni
A duszę trawi rozgorzały ogień
Nic tu deszcz, nic morze
Boskich łez..
Nie pomorze
Komentarze (2)
Myślę że piszesz o śmierci bliskiej ci osoby.
Tylko czas leczy rany i zapewne tak jest
Czasem Bóg skrywa groby, uczyni jakiś gest i przyjdzie
czas zapomnienia co życia losy zmienia .
pochylenie się nad beznadzieją, bywa, że zrodzi
nadzieję...każdy przejaw dobroci- to broń na
zło...wiersz przejmujący nakłania do refleksji...+