lato-piski
Wprowadzenie do hai-kai. Jest to gatunek
japońskiej poezji tanka, który w kręgach
szlachty japońskiej bushi – samurajów, był
rozrywką dla wielu osób jako hai-kai no
renga czyli renku – i składał się ze
strofy inicjującej hokku /wersyfikacja
5/7/5, oraz strofy odpowiedzi – waki -
wersyfikacja 7/7 / tworząc
31 sylabowe renku, każdy uczestnik
spotkania dokładał swoje hokku i waki, tak,
że powstawał długi tasiemcowy poemat. Przez
odrzucenie waki a zatrzymaniu jedynie
hokku, powstało haiku, Tematyka renku była
raczej rubaszna i frywolna, samo hai-kai
skłania się raczej ku epigramatyce
związanej z przyrodą w powiązaniu z zen,
przykładowo;
Natsu no hi no haikai*
*hai-kai na dni lata
# hokku:
gorący podmuch
przynosi korzenną woń
skoszonej trawy
# waki:
skaczą polne koniki
umykając przed kosą
# hokku:
zapada wieczór
rozgwieżdża się niebo
w jaśminu zapach
# waki:
spadają białe płatki
niby meteorów rój
# hokku:
wraz z apetytem
wrasta w senne spełnienie
owocobranie
# waki:
ocieka słodyczą miąższ
rozpływając się w ustach
# hokku:
w otwartych oknach
suszą się niecierpliwie
zgrzane dni lata
# waki:
drżą firanek wachlarze
pod lada powiewami
06.07.2009r.
Komentarze (31)
dobry utwór. yes.yes!!
#hokku:
Wyschnięta trawa
przykrywa rój robali
w wielkiej niemocy.
#waki:
Komary, skorki, kleszcze
na wieki wieków amen
I jak mi poszło?
Ps. Twoje haiku super, ale nie sugeruj się pochwałą,
pojedź po mnie, jak na Vicka przystało:))))
Ciekawa forma,a Autor w każdej jak
widać radzi sobie dobrze.
Miłego wieczoru życzę.
na tak
super
zachwycające...:)
Sorry, miało być: "japońszczyzna mnie nie NĘCI".
:)
Był już taki tu noblysta.
Obiecywał nam po trzysta
baniek oraz - niezadługo
też Japonie u nas drugo.
A jam głupiec, nie uwierzył
i z japońskim siem nie zmierzył.
Jakieś dojo, szotokan.
Sie oparłem o parkan.
Japońszczyzna mnie nie kręci.
Od tych słów sie we łbie kręci.
Do nauki ktoś mnie zmusi?
W głowie jedno: wciąż mje suszi!
Z sake wódko
więc... cieplutko
ZWRACAM SIĘ Z PROŚBĄ DO PT CZYTELNIKÓW MOJEJ
GRAMONANII, O NIE POZDRAWIANIE MNIE POD JAKIMKOLWIEK
POZOREM - PRZYJMUJĘ, ŻE WSZYSCY MNIE BARDZO SERDECZNIE
P..OZDRAWIAJĄ. cień kujem.
Lata 60 te. 70 -te. karate...kto wtedy o tym
wiedział...dziś trener w dojo boi się przylać pasem,
bo go oskarżą. mnie tłukli bambusowym kijem po
kostkach. to se ne vrati.
Osu.
Jestem pod wrażeniem.Pozdrawiam
re pm; czyli wczesne 70 -te? - ja w 60- tych byłem w
dojo shotokan w Gliwicach,stare, już nie istniejące,
oraz sekcji karate Pałacu Młodzieży w Katowicach, ale
po wydarzeniach marca `68, jak siwy dym a tera u dar
mie udarł i po ptocach!Doomo arigatou gozaimasu!
Arigatou ! o tyle o ile. podstawowe rzeczy. wiele,
wiele lat w DOJO. najpierw judo ( za czasów
Zajkowskiego jeszcze ). miałem trzy kółka olimpijskie
:-) potem Shotokan. cudowne czasy, dopóki stawów
kolanowych i skokowych nie zniszczył mi sześć lat temu
jeden, w mordę biedny ... kleszcz. na dokładkę jedyny,
jakiego złapałem w życiu. bieganie też mi zabrał. a
takie małe g. :-( jyamata
pod wraŻeniem:)
re piotrowi majowemu; dopiero terazprzeczytałem, twój
koment,
i jestem kontent, że znasz japoński -chociaz mój tekst
nie jest spotem reklamowym, powiedziałbym raczej;
ni shukka - に 出荷, ale japoński jest taki wieloznaczny,
Sayōnara!
Nie przepadam ale czytam.
Dzięki.