Łazarz
chcenie wszystkiego na raz, wszystkich dróg
wyzwolenia
znowu jestem więźniem klatki swej, nowa
postać szarpie się we mnie,
ale nie przebija murów i krat. Ten "duch"
romantyków
nie może przeprowadzić swojej rewolucji na
małą skalę,
wąż nie może zrzucić skóry, ubrania dobre
kiedyś
uciskają, ubrania nie tyle dobre, co po
prostu
narzucone na ciało mego ducha przez
świat
odbiło mi się Panem Bogiem
byt określił świadomość jakoś tak nie do
końca
być może poza bytem nie ma czystego ducha,
ale duch, ten, jaki jest
- nierozwiązywalny, niesprowadzalny - chce
przebierać w szafach,
w widokówkach, w kanałach i chce wciąż
wchodzić w nowe drzwi
blokady, opasany ciasną obręczą myśli
rozpadający się, nieznośne uczucie, ale po
jego drugiej stronie jest być może
nowa forma powstała po rozsadzeniu starych
skorup
oddech nocy to czysta rozpacz mojej
nadziei
szkoda, że nie mogę polecieć nad ogień,
morze, ziemie
albo przeniknąć w nie głębiej - myśli
napowietrzne
w końcu są w ciele z Ziemi powstałym
Lecz z czym polecę? - Pustka mych myśli -
to ciało i myśl razem chcą polecieć,
ale w pustkę i wolność powietrza to jeszcze
za mało - ptaki gniją -
w nicość lub w doskonały byt
opasany czerwoną wstęgą zmierzchu, jak
opaską biodrową
maszeruje z rozpaczą ku przepaści, w
meloniku i z laseczką
nucąc stare szlagiery i stepując sobie
z radością ciała, bo gorąca fala przenika
mi skronie,
jak korona cierniowa - czuje że żyje
zwlokłem się z łoża śmierci i niemocy
i biegnę przesuwać kamienne bloki, zabijać
pijaków,
całować dziewczyny, plądrować świątynie
podpieram się z trudem znalezionym mniszym
kosturem
i drążę nim dziurę w ziemi ku piekłu i
nocy
nie dojdę tak nawet do rzeki na wschodzie
by wziąść chrzest
..i padam na progu domu
nienawidzę matki, boję się kotów i psów
wszystkie granice po to są tylko by je
łamać
Nie lubię swojej senności, niepewności
rzygać mi się chce, chce mi się pić
"W zielonym garczku jest lisek
Chytrusek"
- w zielonej gorączce wystawia pysk z
nory
"myszka Franciszka czeka na kartofelki ze
śmietanką"
- czeka na resztki ze stołu Boga Ojca
już nie mogę walić konia
znów uczę się jeść, uczę się pić
uczę się sprowadzać kobiety do domu
Spać, spać
Boże, nie chce mi się spać
Ja jetem zmęczony
Trzeba coś robić
Najpierw cień rozjechanego człowieka
potem jęki kotów - jak płacz porzuconych
dzieci
złożonych w ofierze na krzyżu
potem przerażenie otwartością naturalnością
psa
wszystkimi instynktami i tym, że nie znają
granic
i musimy kamienieć, ciągle twardnieć,
nieruchomieć
ledwo oddychać, bo nasza natura nie jest
Arkadią
potem kąty ulic, zagłębienia w murach
Co ja mam robić? Spać?
Doskonałość nóg koleżanki z klasy staje mi
przed oczami
Jestem zmęczony ciągłym wleczeniem za sobą
sznureczka
z kotwiczką i wyłanianiem się z przeszłości
barier i zakazów
"Nie Na Boga Ojcze Nie!!!"
ciągła ucieczka i żeby chociaż w gwiazdy i
błękitne niebo,
ku radosnym zapomnieniom, ku pełnym uciechy
zabawom
"Jeśli - kiedyś w przyszłości - ktoś
znajdzie te zapiski, to niech wie,
że kiedyś - dawno dawno temu - umiałem
pisać wiersze"
Jeśli ktoś teraz czyta to, to niech wie, że
nie znalazł tych zapisków,
a właśnie zadebiutowałem sam, nikt mnie nie
odkrył na strychu
czy w piwnicach i niech ten ktoś wie, że to
- dawniej - to nieistniejący
złoty wiek ludzkości, który być może kiedyś
był, albo przeczuty ma dojrzeć,
albo jest gdzieś za siódmą górą i siódmą
rzeką, może nawet
tkwi boleśnie w naszym niecałym, rozbitym,
gryzącym się teraz
Komentarze (2)
Jak dla mnie twój utwór aż bije prozą, ale to nie
zmienia faktu, że jest piękny.
wiersz jest rekonesansem nieraz na mapie przewidywań
gdy obok radość jako cel omijane jest proste natura z
człowiekiem Piękny wiersz przymierzanie garniturów
życia i poszukiwanie Dobry ma przekorę i zryw nie
tylko romantyczny Podoba mi się Plus