Lecenie i cary mary
opowiadanie gwarowe
Lecenie i cary mary
Obzierom roz jakisi program o leceniu
przez wrózki, jasnowidzów i uzdrowicieli
i przybocyło sie mi opowiadanie co nom
cytali w skole, a były to casy cesorza
Franciska
a może i starse. Jako go bocem tak to
opowiadanie opisem, bo sie mi co dnia
przybacuje kie musem nabrać leków do
gorści, a pote śtuderujem po ftorym ś nik
mi gorzej.Tak sie mi widzi ze to sie dzioło
u nos na Podholu a może i ka inędyj. Był to
cas kie straśnie kwolyli zielorki,
zaklinacki chorób i wselejakik innyk
dolegliwości zyciowyk. Totyz ftoregosi razu
zbójnicy co ik hajducy w bitce poraniyli
wybrali sie na kóniak ku takiej
nojsławniejsej zielorce w tamtyk
casak.Wcieli jak nowarcej pozdrowieć,
nabrać siyły i zagoić ropiejące
rany.Obrywali przecie roz po roz bo zycie
zbójników nie łatwe. Jechali dość długo,
bez gęsty las, prowadziył jeden starsy
zbójnik co sie u tyj zielarki
kurowoł.Jechali bez noc bo bojno było ka
stanąć na odpocynek. Zaceno świtać kie
wyjechali z lasu. Herśt sie spytoł cy tyz
nie zabłądziyli.Starsy zbójnik pedzioł ze
cheba nie bo cuje znajomom woń dymu ze
ziół. Usłyseli nawet klekot bociana co
musioł kańsi blisko domu mieć gniozdo.
Przejechali bez młaki i mocydła i dalej
polnom drózeckom wyjechali na leśnom
polane, pośrodku ftorej stoła zogroda.
Jechali od tyłu i znaleźli sie przy
oborze.Uwiązali kónie u płota za ftorego
wyzierały piykne kwiotki i zioła, otworzyli
bramke i śli w strone chałupy. Kie mijali
obore i sope stanyni jak wryci, na ziemi na
gnoju kawołek od wylewającej sie gnojówki
uwidzieli ludzkom głowe.Wiater porusowoł na
niej siwe kosmyki włosów. Staro pomarscono
gębusia z zamkniętymi powiekami widziała
sie im straśniejso, choć nie jednego trupa
w swoim zyciu widzieli. Coz to przecie,
staneni jak wryci. Ftosi dziadka
ukatrupiył, obezwoł sie ftorysi i jesce mu
głowe obcieni.
Pewnie to jacysi niepili ludzie zrobiyli i
nie pochowali go na smyntorzu. Grzyk to
przecie coby sie głowa poniewierała na
gnoju. Złozymy tom głowe do ziemi, pedzioł
jeden ś nik, nie wypodo jej poniechać.
Wykopali abo racej wyciupali ciupagami
dziure w ziemi dość wielkom coby sie
dźwierzęta leśne do niej nie dobrały
wymościyli zielonymi paprociami i jeden ś
nik poseł po tom głowe. Zbójnik Franek bo
tak mioł na imie chyciył za te siwe włosy i
naroz ozdar sie jakby go fto bicem śmignon
abo cym innym i zacom straśnie uciekać. Co
sie stało pytała reśta zbójników. Dyć je
telo cięzko ze jej ni mozno dźwignąć
pedzioł. Wzionek za włosy ale ona woge mo
jak skała ni mozno jej rusyć…Poźreli
zbójnicy po sobie i nojodwaźniejsy poseł po
głowe…Owinon se włosy koło ręki, pociągnon
i obłoł sie zimnym potem głowa ani drgnyna.
Wtej sarpnon mocno choć sie nogi pod nim
ugieny ze strachu i jesce mocniej kielo ino
mioł siyły i jaz trudno uwierzyć co sie
stało…Głowa choć ostała na miejscu z
niedobocka ozyła. Podniesły sie jej
zamknięte powieki, otworzyła bezzębnom
gębusie i z garła ozlegnon sie przeraźliwy
krzyk. Zbójnik ze strachu uciekoł kielo ino
mioł siyły w nogak. Ledwo go reśta złapała.
Uciekojmy z tela dar sie straśnie, choć
chłop ś niego był jak dąb. Kie
przeskakowali bez płot, to sie na nik
zwalył, wstajęcy usłyseli jak ftosi woło
pomocy, pomocy ratunku, łeb mi oberwali.
Piyrsy oprzytomnioł herśt a pote reśta.
Słysycie ta głowa wzywo pomocy i zaceni na
racku sie wracać, ku tyj obciętej głowie.
Kie sie wychylali z pokrzywy i poźreli w
strone kupy gnoja na ftorym naleźli głowe,
uwidzieli ze sie kręci naobkoło i cały gnój
sie razem ś niom ruso a przy tym dre sie ta
głowa straśnie. Nareście z gnioja wyseł
chłop siwy, chudy i golućki,
gnojem oblepiony. Cy to jakie wyjście z
piekieł cy co, patrzojcie jak sie kurzy ś
niego i dymi,
może to para z gnoja pedzioł ftorysi.
Tymcasem starusek omacowoł cy syćko mo na
miejscu a klon i przeklinoł co świat nie
słysoł telo był zły. Nareście zrobiył pore
przysiadów pozbieroł z gnoja oberwane siwe
włosy i zaś zacon wołać pomocy…
Kie zacon iść i zbójnicy uwidzieli ze mu
nic przestali sie telo boć.Z chałupy wysła
zgrzybiało
babina i spytała sie cemuś to stary z gnoja
wyseł.
Bo jakiesi psubraty zaceni mi głowe ukręcać
odpedzioł jej.
Niepotrzebnieś przerwoł lecenie cało para z
gnoja uciekła i zodnej mocy w nim ni ma.
Zbójnicy wyśli z ukrycio babina sie spytała
po co ku niej przyśli, bo cheba nie po to
coby staremu dziadkowi głowe oberwać. A po
co on siedzioł w tej jamie dopytowali
sie.
To parzenie w gnoju bóle z kości wyciągo
odpedziała.Ni móg tego zrobić u sobie w
dóma.?
Dyj bez zamowianio zaklęć nie pomogo
odpedziała im staruska.
No to niek włazi z powrotem do tej dziury
pedzioł ftorysi zbójnik, głupiś odpedziała
zielorka gnój straciył moc, wyparowoł
lek.Trza zacąć od pocątku lecenie
dwadzieścia dni trza w tym gnoju siedzieć
coby co pomogło i kości przestały boleć…On
siedzioł ino śtyry. Kie gnój nabiere mocy
wtej może zaś w leść do jamy.
A co będzie s nami spytali zbóje, my tyz
potrzebujemy pomocy…
Pociupali nos hajducy, rany sie jedzom i
nie gojom. Pocie do izby pedziała im.
Popatrzeli po sobie ale im wstyd sie było
boć…To wleźli do izby. Staruska wziena do
gorści mietłe i pościągała ze ścion
pajęcyne, doruciyła do poleniska sajt
wyjena pore glinianyk gornusiów z półki z
jakiemisi mazidłami kozała im siednąć i po
kolei opatrzowała chore miejsca.
Zaciskała rany palcami, septała zaklęcia,
smarowała mazidłami, oblepiała chlebem z
pajęcynom a pote owijała mocno smaciątkami.
Pote im pokozała wyrko i pedziała śpijcie
bo sen to nolepsy lek na syćkie bóle.
Usłuchli jej bo domęceni byli straśnie. Ino
herśt obserwowoł co będzie dalej
robiyła.
Wziena cebrzycek z wodom nasuła do niego
jakiksi ziół, a pote zalewała tom wodom
ogień na polenisku…i cosi mrucała pod
nosem, może jakie cary mary robiyła.
Kie zauwozyła ze nie śpi, pedziała mu ze ni
mogom tak dalej zbójować, bo sie to ik
zycie straśnie skońcy i już nic im nie
pomoze, zodne cary. Herśt sie nie obezwoł,
ani tyz nic nie pedzioł swoim zbójnikom ani
nikomu. Syćka dziś wiemy jako sie to ik
zycie skońcyło,
zawiśli na subienicy za pośrednie
ziebro.Tak se wyj myślem obzierając te
syćkie programy
o carak po co som jest te syćkie wynalazki
i po co som jest leki kie takie proste jest
wylecenie ze syćkik chorób i takie łatwe
wyjścia z róznyk kłopotów. Wyboccie mi te
moje śpasy z tyk telewizyjnyk sposobów
lecenio carami marami syćkiego.Haj.
śpasy - żarty w 21 wieku w telewizji leczą uzdrowiciele...
Komentarze (17)
Świetne opowiadanie pozdrawiam serdecznie;)
ja wolę prawdziwego lekarza ... czary i gusła odpadają
...
ciekawe gwarowe opowiadanie z medycyną w tle.
serdeczności skoruso :)
...oby gwara, trwała jak najdłużej, gdyż to piękne
dobro narodowe:))
pozdrawiam:))
Przeczytałam z przyjemnością, wielkim
zainteresowaniem, chwilami z uśmiechem :)))
Medycyna naturalna chyba znów zyskuje na
popularności:)
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo piękna, gwarowa opowieść. Twoje opowiadanie
bardzo wciąga do czytania, bo ciekawie piszesz.
Pozdrawiam Skoruso.
Sama gwara to wartość nadzwyczajna...opowiadanie
bardzo wciąga...pozdrawiam ciepło
Piękną gwarą napisane opowiadanie
pozdrawiam serdecznie paa :)
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem i
przyjemnością.
Pozdrawiam serdecznie.
Zawsze z przyjemnością czytam u Ciebie, skoruso.
Pozdrawiam :)
Ciekawe opowiadanie, myślę, e medycyna
niekonwencjonalna bywa czasem bardziej skuteczna, niż
ta z chemią, a zioła i zielarki często są lepszymi
lekarzami, niż ci z dyplomami.
Pozdrawiam świątecznie skoruso:)
Tradycyjna medycyna ulega zapomnieniu. Dzisiaj
„rozbójników” karze się bardziej humanitarnie.
Podobało mi się Jarzębino.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Lubie odwiedzac Twoje wiersze, to jakby odjazd do
innej krainy, lubie to, pozdrawiam.
Pięknie opowiedziane gwarą! Pozdrawiam!
Przeczytałam jednym tchem, z przerwami na śmiech :)
dzięki tobie i Darkowi coraz lepiej idzie czytanie
gwary :)
Ciekawie i z humorem :)
Pozdrawiam ciepło :*)
☀