Lekarstwo
Żyłam po nas bez niczego.
Budziłam się, lunatykowanie wśród żywych
było dla mnie udręką.
Szara codzienność i czarne burze.
Tak w koło, ciągle, bez przerwy.
Pomyliłeś się mówiąc "kocham". Ja nigdy nią
nie byłam.
Chciałam zrozumieć, ale nie dałeś tej
szansy. Było po wszystkim.
Łzy się suszyły, aż 12480 godziny. Dzień po
dniu. Jakby padało.
Czym był sens? Nie posiadałam żadnego.
Koniec uczuć, nadzieji i marzeń, jak gruntu
przy urwisku.
Pękło jak bańka wszystko w co wierzyłam.
Nikt jej nie ratował, nie ocucił, nie
pożegnał. "To była karma", och wiem to
doskonale. Zabrałeś mi wszystko, tak jak ja
kiedyś, ale Ci dziękuję. Cierpienie uczy.
Wiele się zmieniło, już byś mnie nie
poznał. Wybaczyłam, ale nie zapomnę. Proszę
znikaj, lekarstwo samo mnie znalazło.
Lekarstwo na ból, na to czego nie chciałam
czuć. Mam nową nadzieję.
Komentarze (9)
Pati, pierwsze zdanie jest niezgrabne i niezbyt
czytelne.
'Budziłam się, lunatykowanie wśród żywych było dla
mnie udręką'
Podoba mi się proza. Cierpienie uczy pokory.
Pozdrawiam :)
Dobrze, że masz nową nadzieję
Zgadzam się z jlewan:)
Pozdrawiam :)
najważniejsze że wyschły łzy jest nadzieja na lepsze
dni:-)
pozdrawiam
Podobno lekarstwem na mężczyznę jest drugi mężczyzna.
Miłej niedzieli
Ciekawy pożegnalny list ukazujący hart ducha,za
tańczacą z wiatrami,pozdrawiam.
Po burzy nadeszło słońce i całe szczęście.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dołączam do życzeń.I ta liczba...
Zycze zeby ten promyk nadziei nigdy nie zgasl
pozdrawiam