Lepiej chodźmy na wódkę
Byłem otwarty jak brama wjazdowa
Ty w ręku trzymałaś pilota
I ciebie spragnione moje ramiona
Coś więcej niż zwykła tęsknota
Żywopłot i róże rozkosz w ogrodzie
Uczyłem się ciebie jak uczeń
Słowa miłości w szufladzie na spodzie
Zamknięte choć do niej mam klucze
Obiady kolacje ale bez śniadań
Znów kiedyś pójdziemy na wódkę
Być może nie trzeba nic dopowiadać
I tylko świat domknąć na kłódkę
A potem jest cisza rozpacz i wieczność
Wspomnienie dom ojciec i matka
Znowu nas dzieli bezpieczna odległość
Stąd dotąd jak wolność i klatka.
Gregorek 9-10.9.20
Komentarze (5)
Przyjaźń, miłość, przyjaźń...
wiersz na plus.
Pozdrawiam
Za same metafory się należy. Ja brama, ty pilot.
Pomyślane, że hej!
niebanalna melancholia...
prawdziwie męska...
pozdrawiam
Wiersz zatrzymuje...czytam raz jeszcze.
Pozdrawiam.
Lubię Twoje wiersze, ciekawe metafory w nich i dobrane
rymy. :):):)