W letnie upalne popołudnie
Na wspomnienie lata zapraszam
Słońce po zszarzałym błękicie spływało,
Coraz mniej, ale ciągle mocno grzało.
Ziemia nad polami ciepłem parowała
Spiekota okrutna drgała, falowała.
Krzyk matki zmęczonej polowaniem ciągłym
Taniec osy nad owocem rozgniecionym
Zamierają żaru martwotą sklejone
W pętli czasu za życia uwięzione.
Cisza ognista trwała, bez tchu, bez
marzeń,
Każda myśl nim zaświtała, świadek
zdarzeń,
Gasła nieczytana w bezruchu żałosnym
W pustce otchłani światła, bólu
nieznośnym.
Z cienia drzew, brzęk muchy narasta
warkotem,
Błyskając niebieskim tułowiem, z
powrotem
Przysiada nad śmierdzącą padliną myszy
By dokończyć ucztę w martwej ciszy.
Czas pewnie zasnął gdzieś przytulony w
cieniu
Zbiera siły nieświadomy o swym
istnieniu.
I nim jeszcze słońce jasne spłynie z
nieboskłonu,
Obudzi wędrowców, każe iść do domu.
Na jaiś czas znikam, inne obowiązki wzywają. Zyczę wszystkim czytającym bejowiczom gorących wspomnień z mijającego lata i pięknej złotej jesieni. Kazimierz
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.