LIPCOWE POŁUDNIE
( podglądając rzeczywistość )
Lipcowe południe.
Zamiast parasola
przeciekająca deszczem topola
a pod nią ,
w kusej sukience
przylepionej do ciała
– jakieś, 20 lat, nie więcej,
dziewczyna miała –
i drżąc z zimna.. czy strachu..?
- w łokcie
wbijała paznokcie.
Nagle,
jakiś przechodzień
.. po trawie.. po wodzie..
( wciąż widzę, jak tańczy i skacze)
krzyczy:
„ Dostałem pracę!
Dostałem pracę!”
Zlali się w jedno.. stali w bezruchu..
Potem ją pieścił po nabrzmiałym
brzuchu..
a w drzewa koronie
zaświecił słońca promień.
Komentarze (5)
Dla każdego z nas szczęście to coś innego. Czasami nie
potrzeba wiele aby go zaznać, ważne aby potrafiło
udzielić się innym.
Wspaniale opisałaś chwilę szczęścia dwojga...jestem
zafascynowana tym wierszem...
pozdrawiam Aniu :)
Cudownie uchwycona i opisana chwila. Takimi wierszami,
Anno, to z pewnością zyskałaś wielu fanów. :)
piękny!
Anno, wracam tu na portal po dość długiej przerwie, i
pierwsze co zajrzałem do Twoich wierszy do których
często lubię,zaglądać,a ten jest jednym z moich
ulubionych. Niesie tyle nadziei i pozytywnych emocji.
Witam :)