List Leokadii do Elizy (odc. 57)
(uciekamy trochę do przodu, do wspomnień Marii jeszcze wrócimy)
„Włocławek, 4 listopada 1948r.
Droga Elizo!
Minęło już tyle lat od naszego rozstania
ponad pięć lat temu, w sobotę 9
października 1943 roku, kiedy to ostatni
raz widziałyśmy się w Hotelu Europejskim w
Warszawie. Na pewno pamiętasz to nasze
spotkanie, po którym miałaś w planie
najpierw spotkać się z majorem Wilhelmem
Stressnerem, a potem nocnym pociągiem (lub
następnego dnia, nie pamiętam dokładnie)
udać się do Krakowa w wiadomej sprawie.
Powiedziałaś wtedy między innymi, że mogę
napisać do Ciebie zawsze na adres w
Sittensen, co teraz czynię po raz pierwszy
w swoim życiu. Spodziewam się, że jeśli
nawet tam nie mieszkasz, to mój list w
jakiś sposób dotrze do Ciebie. Bardzo bym
chciała usłyszeć, co u Ciebie wydarzyło się
przez ten długi okres czasu, jaki minął od
tamtego pamiętnego
października.
Nigdy nie zapomnę Twojego szlachetnego
uczynku, gdy pospieszyłaś mi z pomocą,
chociaż mnie nie znałaś osobiście, i
wyratowałaś mnie z tej potwornej opresji i
wielkiego zagrożenia dla mojego życia i
mojego Dziecka. Mogę być niemal pewna, że
bez tego nie umiałabym obronić ani siebie,
ani mojej Córeczki, Agnieszki Marii, która
urodziła się w 18 lutego następnego 1944
roku, i do dziś jest moim niezwykłym,
najukochańszym darem od Pana Boga. Dzięki
Bogu ma już teraz 4 i pół roku, chowa się
dobrze i rozwija, przez co jestem ogromnie
szczęśliwa.
Drugie nasze dziecko, moje i mojego Męża,
urodziłam już po zakończeniu tej
nieszczęsnej wojny, 28 stycznia 1946 roku.
Wciąż jednak wtedy mieszkałam we Lwowie,
które to piękne miasto zostało Polsce
odebrane i włączone do Związku Sowieckiego,
właściwie do jego republiki Ukrainy. Jestem
szczęśliwa i dumna, że urodziłam syna,
któremu nadałam imię Tadeusz Franciszek,
przez co chciałam uhonorować mojego
kochanego Męża Tadeusza i mojego tatusia
Franciszka.
Nadałam imię naszemu synowi sama, ponieważ
od ponad trzech lat nie mam niestety
żadnego kontaktu z moim Mężem, który został
w sposób bardzo stronniczy i
niesprawiedliwy skazany przez sąd sowiecki
na zesłanie do obozu pracy na Syberii. Mam
do Niego jakiś adres, którego nie jestem
pewna, ponieważ na moje liczne, wysyłane
przeze mnie do Niego listy i paczki nigdy
nie otrzymałam Jego odpowiedzi.
Niestety jest dość typowe dla bezwzględnego
i bardzo surowego systemu więzień, łagrów i
obozów pracy w Związku Sowieckim, że
więziona osoba nie ma prawa do
korespondencji, do odwiedzin przez
bliskich, do wsparcia psychicznego.
Traktują więźniów jak niewolników, w
połowie XX wieku!
Raz udało mi się pojechać do tamtego łagru,
gdzie jest przetrzymywany mój Mąż, z jednym
moim dzieckiem na ręku, a drugim wtedy w
moim ciele, bo byłam jeszcze w ciąży. W
sumie niemal cztery miesiące to trwało, ale
niestety, pomimo moich najlepszych chęci
nie udało mi się wtedy spotkać z Nim ani
otrzymać od Niego jakiejkolwiek odpowiedzi
na moje listy, nawet tam na miejscu pisane.
Musiałam wracać bez żadnego efektu, nawet
nie wiedząc, czy on tam naprawdę był.
Spotkałam się później z jednym więźniem,
który został zwolniony dokładnie z tamtego
obozu i wrócił do Polski. Nie spotkał tam i
nie znał jednak mojego Męża, ale
potwierdził tamtejsze zwyczaje, że nie
pozwalają więźniom na wysyłanie listów. Sam
otrzymywał co prawda niektóre listy i
paczki do niego wysłane, ale nie wszystkie,
a i tak odpowiedzi wysłać nigdy mu nie
pozwolono.
Mam nadzieję, Elizo, że jesteś zdrowa i ten
mój list dotrze do Ciebie. Tak jak prosiłaś
wiele razy modliłam się za Annę, Twoją
siostrę, za Twoją mamę i brata. Za Ciebie
także, oczywiście, bo jestem wciąż pod
wrażeniem Twojej dobroci dla mnie i jestem
Ci wdzięczna, wiesz przecież za co.
Śniła mi się Twoja siostrzyczka,
niezapomniana Anna. Widziałam ją we śnie
taką, jak mi opisałaś tego ranka około pięć
lat temu, gdy obudziłyśmy się w Hotelu, a
Ty miałaś sen o Niej, niemal dwa tygodnie
temu. Także stała na białym wzgórzu, jakby
pokrytym śniegiem lub bielutkim kwieciem.
Na ręku trzymała dziecko, tak jak wtedy
mówiłaś.
To była dziewczynka, która miała na imię
Rita. To było jakby moje podświadome
uczucie, że wiem, że tak miała na imię.
Takie przeświadczenie miałam i pewność, że
znam takie imię tej dziewczynki, choć nie
słyszałam tego wprost. Anna powiedziała do
mnie jedno zdanie: „Modlę się za Was, a Ty
ufaj Matce Przenajświętszej”. Rita w tym
momencie się uśmiechnęła i raptem stała się
jakby prawie pięcioletnią dziewczynką,
także ubraną na biało, z jasnymi blond
włoskami. Umiała już dobrze mówić, więc
usłyszałam także jedno jedyne jej zdanie:
„Agnieszka niech uratuje swojego tatusia”.
Za chwilę obie powoli zaczęły znikać we
mgle, a ja się obudziłam.
Od tej pory do dziś myślę o tym śnie.
Powiem szczerze, że nie wiem, co mogłyby
oznaczać te słowa, wypowiedziane przez małą
Ritę: „Agnieszka niech uratuje swojego
tatusia” – czyli mojego męża Tadeusza,
który jest trzymany jak niewolnik w
sowieckim łagrze na Syberii, kilka tysięcy
kilometrów stąd! Zastanawiam się cały czas,
jak to miałoby być możliwe i nie znalazłam
dotąd żadnej odpowiedzi. Powiem szczerze,
że pomyślałam sobie o Tobie, Elizo, może Ty
znajdziesz jakąś podpowiedź i ukryty w tym
śnie sens? Ponieważ uwolnienie mojego Męża
z niesprawiedliwej kary jest dla mnie
bardzo ważną sprawą, to nie wahałam się do
Ciebie napisać z takim wydawałoby się z
pozoru absurdalnym pytaniem. Chciałabym
poznać Twoją opinię, jeśli możesz napisać,
co o tym myślisz?
Będę już kończyć, bo mówiąc szczerze nie
mam pewności, czy życzysz sobie otrzymywać
ode mnie listy. Jeśli tak, to będę czekała
na Twoją odpowiedź.
Na koniec jeszcze zwierzę Ci się, że boję
się o moją przyszłość tutaj. Zostałam
deportowana ze Lwowa, gdy już nie byłam w
stanie się przed tym obronić. Chciałam tam
zostać, by mieć możliwość wysyłać paczki i
listy do mojego Tadeusza do łagru, a z
Polski będzie to o wiele trudniejsze.
Jednak nie, musiałam opuścić Lwów i
powrócić tu, gdzie się urodziłam, czyli do
Włocławka. Kocham to moje rodzinne miasto,
więc jeśli musiałam wrócić, to tutaj jak
najbardziej mi to odpowiadało. Przez pewien
czas nie mogłam jednak zamieszkać w moim
domu, który był kiedyś przed wojną
własnością moich Świętej Pamięci Rodziców.
Teraz został ten dom przejęty przez nowe
władze, nowe Państwo polskie! W końcu udało
mi się zamieszkać w nim na piętrze, a
parter przydzielono innej rodzinie. Nie
mogę być szczęśliwa z tego sąsiedztwa,
niestety, ciągle są tam jakieś awantury i
nieprzyjemne sceny rodzinne, ale nie będę o
tym pisać.
Traktują mnie tutaj podejrzanie, bo mój
brat po wojnie wrócił do Anglii, gdzie
wyemigrował jeszcze we wrześniu 1939 roku,
wskutek wojny i klęski wtedy naszego Wojska
Polskiego. Wrócił i mieszka tam z żoną, bo
założył swoją rodzinę. Druga „podejrzana”
okoliczność to moja swego czasu działalność
w Armii Krajowej, organizacji
konspiracyjnej walczącej z Niemcami. Teraz
nowa władza traktuje to bardzo
niekorzystnie i między innymi nie mogłam,
jak dotąd, podjąć pracy jako nauczycielka
(taki mam zawód).
Trzecią okolicznością jest skazanie mojego
męża na łagry przez sowietów we Lwowie, co
jest skrajnie niesprawiedliwe i ogromnie
trudne dla mnie do wytrzymania, a na
dodatek daje w niektórych sytuacjach
pretekst, by mnie traktować jak osobę
drugiej kategorii. Wszystko razem sprawia,
że boję się, iż któregoś dnia zabiorą mi
moje dzieci, a mnie każą gdzieś wyjechać
lub wsadzą do więzienia. Taka jest
wdzięczność dla nas, mnie i męża, którzy
walczyliśmy z wrogami Polski w czasie
ostatniej wojny. On od samego początku do
niemal ostatnich jej dni, ja tylko przez
kilka miesięcy. Jego niezasłużona kara jest
potworna, a moja sprawia mi trudność, by
się dobrze czuć w mojej „wyzwolonej”
Ojczyźnie.
Przepraszam Cię, Elizo, jeśli uznasz, że
niepotrzebnie Ci o tym wszystkim piszę, ale
pamiętam, że w czasie naszej krótkiej
znajomości miałyśmy do siebie zaufanie i
zawsze byłyśmy szczere między sobą. Jestem
tu samotna z dwojgiem dzieci i czasami boję
się, że nie podołam swoim obowiązkom wobec
nich.
Z okazji zbliżających się Świąt chciałabym
złożyć Tobie i Twoim najbliższym życzenia
zdrowych i spokojnych Świąt Bożego
Narodzenia.
Bądź zdrowa, Elizo, pozdrawiam Cię
najserdeczniej.
Twoja pamiętająca zawsze o Tobie
z wdzięcznością Leo.
/Leokadia Zielińska-Ciężki/
Komentarze (14)
J7J
Krzychno
Jacek
Bardzo dziękuję za odwiedziny,
czytanie i miłe komentarze.
Serdecznie pozdrawiam.
Tyle smutku w drodze do wolności, dzisiaj wszyscy
szukają wrogów! - ROZDARTYM jak ten kraj, czy można
być wolnym? +
Trudno tu cokolwiek napisać a co dopiero
rymem.Wprawdzie nie jestem entuzjastą wojny jak
polityki tamtego systemu niemniej wiem co wtedy
wycierpieli ludzie(domyślam się)Moja mama też
wywieziona została będąc dzieckiem wprawdzie nie tak
daleko ale jednak. Pozdrawiam:)
Tak prawdziwe historie powinni czytać nasi politycy i
ci którzy z łatwością wydają wyroki. Z przyjemnością
przeczytałem, pozdrawiam serdecznie.
Baba Jaga
Waldi
Bardzo dziękuję za odwiedziny,
czytanie i miłe słowa komentarzy.
Serdecznie pozdrawiam.
Poruszający tekst-list.Oby nigdy nie wróciły podobne
czasy.Pozdrawiam serdecznie:)
za Halina .. dalej bardzo ciekawie .. pozdrawiam
ciebie serdecznie i Twoich bliskich ..
Halina
Sarevok
Miło mi, że się podoba. Bardzo dziękuję za odwiedziny,
czytanie i komentowanie.
Serdecznie pozdrawiam.
...i dalej bardzo ciekawie...pozdrawiam serdecznie, +
Madame Motylek
Anna
Amor
"Mam nadzieję, że Tadeusz wróci"
Też mam taką nadzieję, zwłaszcza, że jest jakaś rada
Rity, a wiadomo, że święta Rita jest patronką od
(załatwiania) spraw trudnych.
Bardzo dziękuję za wizyty, czytanie i komentowanie.
Serdecznie pozdrawiam.
:) pozdrawiam i głos zostawiam +
Wydawałoby się, że jak się skończy wojna, to wszystko
wróci do normy.
Że już koniec okupacji...
Mam nadzieję, że Tadeusz wróci jednak kiedyś z tego
wiezienia.
Że czytam wszystko, nie muszę chyba dodawać:)
Pozdrawiam
straszne były te komunistyczne rządy po wojnie
Ciężkie llosy ludzkie. Dobrze, mimo smutnego
kontekstu się czyta.