List od morderczyni...
Wybaczysz mi córeczko za mój grzeszny
czyn?
Wiem nie ma ojca a przedwczoraj jeszcze
był...
Mówią: zabił go ktoś zły... Nie wierz im
Dobrze wiesz mój skarbeczku, że nas bardzo
mocno bił...
Bałam się, że w końcu nadejdzie ten
dzień
Póki żyję zrobię wszystko by cię uchronić
przed złem
Chciał zabić.W twej obronie pierwsza
zabiłam
Był zły więc też złem się odwdzięczyłam
Teraz cię opuściłam.Lecz nie długo wrócę
Ramionami cię otulę i przysięgam, już nie
puszczę
Wkrótce wyjdę.Opuszcze te szare budynki
Poczujemy smak wolności od niego przede
wszystkim
Nasze domowe ściany będą tłumić szczery
śmiech
Nie będziemy już płakać... Nigdy więcej
łez
Będziemy chodzić na długie spacery do
parku
Odwiedzimy na cmentarzu groby babć i
dziadków
Wstąpimy do ulubionych sklepów.Zwiedzimy
ulubione miejsca
Będziemy szaleć jak co rok na deskach
wesołego miasteczka
Będziemy rozmawiać na ganku całymi
dniami
Poczujemy jak słońce zalewa nas
promieniami
Śmiech i radość już na zawsze będą z
nami
Będziemy żartowały ciągle, nie
czasami...
Zrobię wszystko co chcesz byśmy były
szczęśliwe
Musisz być silna... My musimy być
silne...
Lecz wciąż jedno pytanie dręczy mnie
straszliwie
Czy zechcesz i znów pokochasz matkę
morderczynie?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.