Listy do Z.
Bo zniszczyłam, bo zaprzepaściłam... Od zawsze, i na zawsze. Przepraszam...
Patrzę wstecz, jednak nie widzę nic,
wspomnienia zamazane, jakby od śladu
łez.
Czuję, coś w moim wnętrzu,
coś czego mi brak.
Serce? Nie, tego już nie mam,
oddałam, porzuciłam, nie chcę z powrotem.
Dlaczego? Pytanie tak proste, a jednak
odpowiedzi brak.
Błędy, złości, trudy, głupota, kretynizm,
główne powody?
Jednak znaczenia nie ma już nic,
wszystko odeszło, przepadło.
Nad przepaścią stoję, krawędzi dotykam,
nikt nie może mnie powstrzymać.
Popchnij mnie, spraw bym wreszcie
skoczyła!
Przyjdzie śmierć, brak bólu, oddechu,
złości i łez.
O słodka śmierci, zabierz mnie do
siebie!
Będę Ci służyć, będę padać na kolana,
tylko zabierz mnie ze sobą, pozwól
odejść.
Wiara przepadła, bo czemu mam wierzyć?
Nie, nie odpowiadaj, to bez sensu.
Modlitwa do czarnego anioła,
bo tylko on mnie teraz strzeże.
Demony opętały mnie, czy to aby nie
piękne?
Oddałam im duszę, oddałam im ciało,
oddam i umysł, niech padnie jedno słowo.
Gotowa jestem zrobić wszystko,
przecież to tak niewiele!
Chwila ukojenia, tylko o to proszę...
Przestać czuć, żyć, myśleć, płakać,
krzyczeć...
Tak, to symfonia agonii.
Komentarze (1)
Nie wiadomo czy po drugiej stronie faktycznie jest
cisza.... Doputy tutaj żyjemy zawsze można coś jeszcze
zmienić. Wiersz przepełniony bólem. Pozdrawiam