Lolita
OBSADA:
WŁADEK - główny bohater
LOLITA - prywatny detektyw na Bermudach
PILOT - kapitan załogi samolotu
STEWARDESA - imię nieznane
PASAŻEROWIE
MIEJSCE AKCJI - przestrzeń powietrzna
nad
Oceanem Atlantyckim
Władek wstał z samego rana...
wciągnął kreskę i szampana,
wskoczył w swoje barrakudy
i poleciał na Bermudy.
Stewardesa w samolocie,
opowiada o pilocie...
jak to kiedyś, gdy był młody,
z samolotem wpadł do wody.
I po krótkiej w niej pobycie,
wystartował znakomicie.
Manewr trudny to niezwykle,
niczym w smaku kwaśne pikle.
Leciał wtedy messerschmittem,
- myśli pan, że to jest kitem,
że opowieść niedorzeczna,
bo z logiką zwykłą sprzeczna...?
Proszę pana... niech pan wierzy,
że i mnie się włosie jeży,
kiedy podczas pilotażu,
liże mnie po tatuażu...
Ale, ale - niech pan powie,
jak u pana jego zdrowie,
no i jeśli mogę spytać,
kto na miejscu będzie witać
Szanownego Pana Władka,
czy to jakaś czekoladka,
młoda, jak gazela rącza
co ma sutki niczym kłącza?
Ostro wydekoltowana!
W smaku wysublimowana!
W ruchach wręcz nieprzyzwoita!
Wyuzdana jak Lolita...
- Miła moja stewardesso,
kapitańska ty metreso,
wcelowałaś w samo sedno,
pomijając tylko jedno...
Zapomniałaś w tym opisie,
dodać tylko - zdaje mi się,
jednej bardzo ważnej rzeczy,
która tezie nie zaprzeczy.
Otóż owa młoda dama,
jest w dedukcji rozkochana.
Mówiąc jasno i nie mgliście,
tropi zbirów oczywiście...
Ściga wszelkie pomówienia,
no i wsadza do więzienia,
w którym obwieś z taką jedną,
czerwienieją potem bledną...
- Tak jej Władek odpowiedział,
znając cel podróży wiedział,
że gdy mowa jest o winie,
kara zbója nie ominie...
Tu skończyła się bajera,
pilot wrzasną - O! cholera!
Zrobił nagły zwrot na plecy,
znając durnia, tak dla hecy...
Słysząc Jerychońskie trąby,
zrzucił na St. George's bomby,
i w mikrofon wrzasnął - tyle...
- lądujemy już za chwilę!
Już za chwilę? - spytał Władek,
stewardesę klepiąc w zadek,
- Jeśli manewr nam się uda,
odrzekł pilot - wierzysz w cuda?
- Czy ja wierzę, bez obłudy
kładź maszynę na Bermudy
i nie pitol drogi panie,
chcę w hotelu zjeść śniadanie...
tymi słowy skończył kwestię.
Pilot czując w sobie bestię,
piardnął wściekle tak w kokpicie,
aż rozdarło się poszycie.
I samolot wpadł w wibracje,
jak by przejść miał w hibernację,
lub co gorsza spaść na Ziemię,
gdzie bytuje ludzkie plemię.
Z pasażerów wyszło bydło,
dwóch zeżarto jedno mydło,
czterech popuściło w gacie
istny cyrk - sami przyznacie.
Reszta wyła niczym sfora,
aha... jeden wlazł do wora,
gdzie po cichu zmawiał pacierz,
tak jak go uczyła macierz.
Z pensjonatu, dwie panienki,
wbiegły razem do łazienki,
tam klozetu się trzymały,
gryzły deskę i szlochały.
Emerytki siedząc z przodu,
tak śpiewały - my za młodu...
Pilot słysząc wszystkie wrzaski,
krzyknął - Władek! Ucisz laski!
I niemalże w tejże chwili,
na Hamilton przyziemili.
Tam detektyw vel Lolita,
wszystkich już o Władka pyta...
excudit
lonsdaleit
16:48 Niedziela, 5 czerwca 2011 - ...
Komentarze (10)
:-) ależ jest niesamowicie , jak zawsze u Ciebie :-)
Historia równie szalona, jak wciągająca :-)
Dziekuje Ci drogi poeto za ten poemat.
Ej mariat,panom tez sie dostalo:pilot piardnal,dwoch
zezarlo mydlo,czterech popuscilo w gacie,jeden wlazl
do wora i modlil sie,a dziewczyny tylko plakaly i
spiewaly.+++++++++++
Lolita nadal w samolocie panów zachwyca, podziwiam
humor :)
Dziękuję rozbawiłeś mnie do łez. Jak wszystkie Twoje
wiersze, czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Masz
niezwykłe poczucie humoru.Pozdrawiam.
Władziu, Władziu, Władziu, Władziu,
Któż to cię za kokpit wsadził,
Byś tu w miejscu swojej pracy
Tak świntuszył - nie inaczej.
W zadek szczypał stewardesę
Tym personel nie ucieszysz,
Ona trzyma dziś twój wolant,
Przyszła pora na amora...
Ale lot...! Czy będzie ciąg dalszy?
Super, takie to lubię
Oj! mariat, mariat... wiersz nie piętnuje kobiet.
Mówi jedynie o nieuchronności kary. Piętnuje owszem,
ale jedynie określone zachowania, a to - przyznasz
sama - zupełnie co innego. I jeszcze jedno droga
mariat, czy pisanie o kobiecie w sposób wychwalający
jej wdzięki, jest zbrodnią? Skąd takie skojarzenia -
"zdechłe ryby", jeśli już, to raczej "świeże".;)))
Skąd tak wielka nieprzychylność do tego typu,
nazwijmy to - powierzchowności (emploi)...
Przeczytaj proszę tekst raz jeszcze, bez uprzedzeń...
;)))
Przeczytałam, świetny!!!
wiersz radosny o brzydocie
tylko Tobie dane spsocić
byłby dobry gdyby gdyby
wciąż te same zdechłe ryby
tu Lolita tam Jowita
oczywiście - grzech kobita
no bo jakże o kobietach pisać miło
Czytelniku! chyba Tobie się przyśniło?