Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Łowca / proza

ten tekst był już kiedyś, ale mam sentyment do fantastyki ze snów :)



Lato tego roku w stanie Oklahoma było wyjątkowo upalne, Susan właśnie zrobiła ostatnie zakupy w przydrożnym Markecie i zmierzała wprost do budynku korporacji „Biogen”, gdzie była umówiona na spotkanie. Był piątek, czas weekendu i wakacje, ludzie w tym miasteczku byli na urlopach gdzieś na Hawajach albo Filipinach, a przynajmniej powyjeżdżali za miasto. Jej niestety ostatnimi laty nie było na to stać. Miasteczko wyglądało jak wymarłe, wiatr nawiewał suchy piach z okolicznych pól i zakręcał nim małe karuzele na ulicy i chodnikach, czasem przejechało nieśpiesznie jakieś auto. Przeszła przez ulicę i weszła do ekskluzywnego, klimatyzowanego holu. Uff...otarła pot z czoła i podeszła do recepcji, gdzie siedziała młoda bardzo zadbana blondynka. Susan tylko spojrzała na jej wypielęgnowane paznokcie, żeby sobie wyobrazić jak źle musi wyglądać w porównaniu z tą zadbaną kobietą.
- Hello! Jestem umówiona z panem Mckintosh, nazywam się Susan Ferguson – blondynka szybko sprawdziła w komputerze czy takie spotkanie rzeczywiście ma miejsce i poprosiła żeby usiadła - zaraz ktoś po nią przyjdzie. Susan odwróciła się poszukując miejsca i dostrzegła automat z wodą, wypiła dwa kubki i usiadła wyczekująco. To spotkanie było dla niej bardzo ważne, potrzebowała pilnie gotówki i pan McIntosh obiecał jej pomóc, pod pewnymi warunkami oczywiście, właśnie te warunki miała z nim omówić. Zamyślona w tych rozważaniach poczuła jak lekko zadrżały ściany budynku, chciała podejść do okna i zobaczyć co się dzieje. I wtedy usłyszała krzyk – nie podchodź! Uciekaj !!!
Zdezorientowana stanęła nieruchomo, po schodach zbiegała dziewczyna, złapała ją za rękę i krzyknęła – nie ma czasu!
Gwałtownie otworzyła drzwi na zewnątrz, a tam było atramentowo, dosłownie jakby ktoś zamalował tło na ten kolor. W oddali błyskało nierealnie żółte światło. Wiatr tak wiał, że trzeba się było schylić a w końcu paść na kolana i czołgać z obawy, że się zaraz odfrunie. Dziewczyna była przed nią, widziała jak parła do przodu. Ona sama musiała wbijać paznokcie w ziemię aż do bólu, wiedziała że krwawią. Ale nie ten ból był najgorszy, najgorsze było to, że wiatr wpychał powietrze z taką siłą, że płuca piekły. Czołgały się wzdłuż budynku, byle do winkla, tam już je nie porwie, najwyżej wbije w ścianę. Dziewczyna była szybsza od niej, już znikała za rogiem. Ona miała do pokonania jeszcze trzy metry, dwa, traciła siły... Ostatnim porywem pokonała ten jeden metr i oparła się o ścianę budynku, który nagle w kurzu i pyle złożył się jak układanka z kart.


I zaległa cisza …


Była tylko cisza i wszechogarniająca ciemność. W tym pozornym spokoju bardziej poczuła niż zobaczyła stąpającą postać. Czuć było siłę tych kroków, a jednak żadna ze stóp nie dotykała ziemi. Była to nieziemsko silna postać. Jedną ręką wlokła za kołnierz młodego mężczyznę, wydawał się być żywy. Uzmysłowiła sobie nagle, że wszyscy, którzy byli w tym dużym budynku zginęli, gdyby nie pomoc zupełnie obcej dziewczyny, też by już nie żyła. Tylko oni we troje ocaleli.
Postać mężczyzny zawieszonego nisko nad ziemią była niesamowita, czuć było jego potężną siłę, jednocześnie twarz była piękna, otoczona spływającymi,falującymi jasnymi włosami.
Wyczuwało się arogancję i zadufanie w sobie – żadnych autorytetów. Mężczyzna wleczony przez tę postać miał zakrwawione powieki. W pierwszej chwili pomyślała, że ma wyłupione oczy, ale nie -
widział. Nieziemska postać rzuciła go pomiędzy kobiety jak szmacianą lalkę. Wtedy znieruchomiała, przyglądając się dziewczynie. Roześmiała się takim charczącym skrzekiem, od którego cierpła skóra. - To ty...? - przemówiła – znów trafiłaś na moje łowy* i znów kogoś ratujesz...
- Spójrz na mnie i powiedz swoje imię.
Obie siedziały na ziemi a między nimi leżał rzucony przez niego mężczyzna, który momentami odzyskiwał przytomność, albo ją tracił.
Dziewczyna nisko pochyliła głowę i odpowiedziała – znasz moje imię Panie.
Nieziemska postać cicho się zaśmiała – tak znam, masz na imię Wise, czyli „widząca”. Spójrz mi teraz w oczy i powiedz co widzisz.
Panie, boję się spojrzeć w twoje oczy.
- Albo jesteś taka mądra, albo sprytna, nieważne...
Odwrócił się w stronę drugiej kobiety i spytał – a kim ty jesteś? Popatrz na mnie i odpowiedz.
Dziewczyna dyskretnie dotknęła jej ręki. Susan chciała mu się lepiej przyjrzeć, ale to czego dzisiaj doświadczyła przerastało ją. Przeczuwała, że dziewczyna ma rację, też pochyliła niżej głowę nic nie mówiąc.
Dobrze, nie odpowiadaj, i tak wiem jak masz na imię. Ciekaw jestem do czego jesteś jej potrzebna? Nie mam dzisiaj dla was czasu...
Odwrócił się i zwyczajnie „odpłynął”, nie dotykając stopami ziemi. Po jego odejściu zrobiło się nieco jaśniej, obie bez sił opadły na ziemię. Usłyszała tylko jak dziewczyna powiedziała, że muszą się przespać i nabrać sił, z pewnością nad ranem zaczną się poszukiwania.
- Pamiętaj jak trafimy do szpitala, nie opowiadaj co tutaj widziałaś, bo to tylko przedłuży tam twój pobyt. Nikt ci nie uwierzy, a psychiatrzy zaczną się nam przyglądać.
- Kto to był? - zapytała Susan.
- Nie uwierzysz i nie chcę cię straszyć, ale w promieniu paru kilometrów wszystko tutaj zostało zniszczone. Tylko my żyjemy, dobrze, że nie spojrzałaś mu w oczy. To był sam Władca Ciemności. Oficjalnie dla wszystkich ludzi przeszło tędy tornado. Zawsze tak się dzieje, kiedy on się zjawia na łowy*...

autor

Elena Bo

Dodano: 2017-03-18 16:00:23
Ten wiersz przeczytano 2585 razy
Oddanych głosów: 56
Rodzaj Bez rymów Klimat Dramatyczny Tematyka Fantastyka
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (118)

Sabina Gancarz Sabina Gancarz

Brrr aż mi ciary przeleciały po plecach
ale tekst piękny
pozdrawiam

Elena Bo Elena Bo

chacharku, jest jej więcej, bo 4 rozdziały się już
napisały...:)

Elena Bo Elena Bo

WOJTER -dziękuję :)

chacharek chacharek

W głowie trochę zostało choć czemu tej prozy tak mało

WOJTER WOJTER

ciekawy, bardzo ciekawy

Elena Bo Elena Bo

Mario MPR - dziękuję za komentarz :)Miłej niedzieli :)

Maria Magdalena Proskurowska Rubas Maria Magdalena Proskurowska Rubas

Pięknie.Też miałam troszkę podobny sen.Tornado
przelatywało przez potężną bramę przy otwartych
żelaznych wrotach i.t.d.Ciekawie opisałaś
sytuację.Pozdrawiam.

Elena Bo Elena Bo

AMOR1988- ja usunęłam sama tekst, bo wzięłam się za
powieść :)

AMOR1988 AMOR1988

Świetny tekst, podoba mi się.
Zastanawiam się dlaczego był usunięty?

Elena Bo Elena Bo

Baba Jago- mam coś z Wiedźmy :) Pozdrawiam :)

Elena Bo Elena Bo

Yulio- to Miłe co piszesz. Uściski:)

Baba Jaga Baba Jaga

Eleno przeczytałam z przyjemnością.Potrafisz
zainteresować.Pozdrawiam serdecznie:)

Yulia Yulia

Eleno Twoja osoba również wydaje się być kolorowa ;)

Elena Bo Elena Bo

niezgodna- Andrzej znaczy szuflada, bo po tytule nie
znalazłam ?

Elena Bo Elena Bo

Yulio, nie zawsze śnię i pamiętam. Jak jestem zmęczona
to nie ma snów, ale je uwielbiam, latam w inne wymiary
i takie rzeczy się dzieją...Gotowe scenariusze filmowe
i kolorowe. Pozdrawiam :)

http://wiersze.kobieta.pl/wiersze/rasa-dimenczun-proza
-475550

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »