Lubię kiedy
Kładziesz rękę na ciepły policzek
niosąc naszyjnik porannej rosy
ujmujesz głowę
jeszcze pełną snów
naręczem rozkołysanej łąki
wiązanką pulsujących promieni
ogrzewasz małe stopy
otwarte dłonie wypełniasz mną
z powiewem niecierpliwego wiatru
jeden zapach falującej krwi pod skórą
a za oknem drzewa
gałęziami głaszczą noc
autor
edyta_1981
Dodano: 2006-08-09 14:38:28
Ten wiersz przeczytano 736 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (1)
Przeczytałam kilka Twoich wierszy .....ten jest piękny
tchnie niekłamanym erotyzmem ....w niektórych nie
staram sie znaleźć sensu .....bo tam sens jest
niepotrzebny .....gdzieś znalazłam całkowicie
beznadziejny wers, którym nie wiem co chciałaś
podkreślić ...już wiem w wierszu "Banalny" .....w
żaden sposób nie potrafię zrozumieć w jakim celu
pojawiły sie słowa :wybielimy im paskudne mordy ...Ty
pewnie wiesz .....poza tym komentarze pod Twoimi
wierszami .....uśmiałam sie .....ale tak trzymaj
dziewczyno ....masz coś do powiedzenia , chociaż nie w
każdym momencie to sztuka najwyższych lotów ...dalej
...coś sie czepiła tego romantyzmu ...? ja sama pisze
romantyczne historie i całkiem jestem z nich
zadowolona .....poczytam Cię jeszcze , bo potrafisz
intrygować ....