Lubię kiedy słońce w złocistej...
Lubię kiedy słońce w złocistej purpurze
swoją moc już tracąc zanika w zachodzie
kiedy skwaru już nie ma a przyjemne
ciepło
otula pieszczotliwie kwiaty w mym
ogrodzie
Lekki wietrzyk porusza lekko płatki
liści
niczym ręka kochanki pieści moje skronie
zapach bzu i jaśminu słodyczą cudowny
kulami czerwonych kwiatów wzrok cieszą
piwonie
Złaknione wody kwiaty wysuszone słońcem
marzą o kroplach rosy lub deszczu
ochłody
troskliwie je podlewam zieloną konewką
nie żałując żadnemu, czystej, zimnej
wody
Trzmiel gruby w pięknym futrze z żółtymi
paskami
przyleciał głośnym buczeniem przerywając
ciszę
piwonia wdzięcznie wabi jak piękna
kobieta
zdaje mi się nawet, że jej głosik słyszę
„Chodź tutaj do mnie piękny,
spóźniony kochanku
czekam na ciebia miły już od słońca
wschodu
wejdź między płatki moje i popieść
cudownie
a uraczę nektarem byś mógł zrobić
miodu“
Z uśmiechem patrzę na to jak się owad
trudzi
pieści czerwone płatki, zanurza się w
pyle
bo widziałem już wcześniej jej innych
kochanków
kilka pszczół i dwa piękne w kolory
motyle..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.