O Łucji
I
… i ja ciebie chrzczę…
… i nadają ci imię Łucja Maria twoi
rodzice…
Ksiądz polewa głowę noworodka,
woda spada na chrzcielnicę.
Dziecko płacze, głośno szlocha.
Tata z mamą znów mocno je kocha.
Mała Łucja! Oczka ciemne jak ziarenka
kawy.
Włosy szatynowe w warkoczyki splecione.
Wesoła, uśmiechnięta. Wielbiąca gry i
zabawy.
W młodości dziecko poznania złaknione.
Poznawania świata i jego zadziwiających
wzorów,
dorastała w obszarze nieciekawej
dzielnicy,
mieszkała z rodzicami. Dom mieścił się
blisko torów
kolejowych. Niedaleko przedwojennej
kamienicy.
Rodzice w sprawy młodej nie ingerowali,
gdzie wychodzi, dokąd wciąż bez końca
gania.
I tak z trudem wierzyliby, jakby prawdę
znali.
Wiedzieli, że córka przechodzi przez okres
dorastania.
II
Kształty dziecka z dnia na dzień się
zmieniały,
budził się w niej zachwyt jej nagiego
ciała.
Marzenia erotyczne doszły do głosu i nie
ustępowały.
Stojąc przed lustrem, siebie podziwiała.
Jeszcze czysta i cnotliwa, niczym
nieskalana.
Z koleżanką swoją wymykała się z domu,
przychodziły do sąsiada w ciszy, po
kryjomu.
Ten je dotykał dłonią po kolanach!
Częstował alkoholem i dawał papierosy,
pokazywał swoich filmów erotycznych
kolekcję.
Dziewczynki owładnięte przez wizje i
głosy
słuchały tylko, jak je edukował, dając im
lekcję.
Bywało, iż potem ubrania ściągały,
a zabawy te odkryły, podniecenie
wściekłe,
kroczami o siebie się ocierały.
Młodzieńcze lata stawały się piekłem
rozkoszy i popędu w nich niestygnącego,
który się wzmagał. Chodziły po nauki do
niego,
a on nie ukrywał swojej fascynacji i
zadowolenia.
Za cenę własnego zaspokojenia?
III
Stary, zdegenerowany pedofil bez ambicji
zachęcał też inne dziewczynki do
oglądania.
Prawda wyszła na jaw, wpadł w ręce
policji.
Aresztowano go bez najmniejszego
wahania.
Obie w telewizji o nim słyszały.
Były głodne poznawania gier wyuzdanych,
dalsze doświadczenia już same zdobywały
mimo negatywnych emocji utkanych,
wpojonych przez degenerata,
do którego tak często zaglądały.
Dzieliła teraz je od niego krata,
a one i tak tym się nie przejmowały,
gdy go do więzienia wtrącono.
IV
Ta siła stawała się nie do zniesienia,
która mieć nad Łucją przewagę zaczynała.
Nie mogła jej powstrzymać, bo
doprowadzała
ją do wrzenia!
V
Przyjaźń ta jak małżeństwo długo między
nimi trwała,
do czasu jak jedna z nich mężczyzny nie
poznała
i wtedy przyszedł strach na Łucję, czuła
się zagubiona,
odepchnięta przez koleżankę, smutna i
zdradzona.
Snuła się samotnie po ulicach miasta,
a apetyt seksualny? Nie malał, lecz
wzrastał!
I wszystkie te obrazy porno z kaset
video
i dźwięki jęków wychodzących z głośników
stereo.
Jak w koszmarnym śnie w niej głęboko
tkwiły,
jej umysł zlasowały i duszę zniszczyły.
Stwierdziła po namyśle, że też pozna
kochanka.
Prawie noc się kończyła, szła jasność
poranka.
Spojrzała na siebie w szybie wystawowej,
dochodząc do wniosku, że jest niezdrowe
takie życie, jakie wcześniej prowadziła.
Mając uraz do koleżanki, ją
znienawidziła!
Upłynęło trochę czasu i kogoś poznała.
Kogoś, kto sprawił, że zapomniała
o całej przeszłości i doznanych ranach,
gdyż się w nim zakochała.
To z nim przeżywała odtąd wspaniałe
chwile.
Nie pytał o jej przeszłość, była
zaskoczona.
Oglądali zachód słońca, spędzając czas
mile,
znów dla niej liczyło się, że jest w niego
wtulona.
Gładził dłonią po jej włosach i całował
czule,
spędzając z nią mnóstwo czasu i w ogóle
nie było końca tym pieszczotom
i wszystkim innym pokrewnym zalotom.
Jednak Łucja swój sekret nosiła w sobie…
Łucja! I ten sekret u jej stóp,
który miał zaginąć, zostać z nią po
grób!
VI
Na początku w jej związku się układało,
było romantycznie, wydawało się,
że tak na zawsze już pozostanie.
I te ciepłe słowo, jak mówił do niej,
KOCHANIE.
W różnych miejscach często przystawali,
przytulając się do siebie, bo kochali
spędzać czas we dwoje.
Lecz ona była jakaś nie do końca
spełniona,
mając nadzieję, że on cudu dokona.
Choć starał się, nie mógł jej zaspokoić
i z nią swoich orgazmów zharmonizować.
Ile razy próbował do niej się dostroić.
Zaczęła z internetem na co dzień
obcować.
nawiązując kontakty z wieloma
mężczyznami.
Kończąc umawianiem się za jego plecami!
Z początku strachem karmiona, mocno się
bała,
ale po każdym razie, gdy kogoś
spotykała,
strach mijał, że wybranek dowie się
wszystkiego.
Przede wszystkim nie widziała w tym celu
mądrego,
aby go oszukiwać i okłamywać,
nie miała najmniejszej ochoty już tego
ukrywać.
Poprzysięgła, że dziś mu powie, nim wieczór
nastanie,
i choć było ciężko wymówić to zdanie,
powiedziała mu w końcu: Puszczam się,
kochanie
i trwa to od ubiegłego już roku.
Nie mógł dojść do słowa i pozostał w
szoku.
Pokrótce przemówił, że bardzo ją kocha.
Podobnie jak ona przy chrzcie, zaczął
szlochać.
Chciał jej powiedzieć, nie wszystko
stracone!
Nie musi być skończone…
… to między nami.
Kiedy go jednak nie było:
Pomyślała, że list napisze, aby wyjaśnić
parę istotnych spraw z dala od waśni,
które konstruktywnego nigdy nic nie
dają,
nic nigdy nie wnoszą, a miłość zabijają.
LIST OD ŁUCJI DO UKOCHANEGO
Nie chodzi o miłość… mówiąc zdrobniale…
Myślałam, że jest najważniejsza dla mnie,
ale…
nie wystarczasz mi, więcej seksu
potrzebuję.
On za mną latami tuła się… wędruje.
I nie mogę wyjąć tego ze swojego ciała…
… jest moim nałogiem…
… ile razy już zerwać z tym chciałam…
Nie będę Cię oszukiwać, wiedz, że będę to
robiła
… już dawno w tym wszystkim się
pogubiłam…
… nie zrobiłeś nic złego, to nie Twoja
wina.
O mojej przeszłości nic nie wie rodzina.
Ty też nic nie wiesz… bo nigdy nie
pytałeś.
Za porządną dziewczynę mnie brałeś,
szanowałeś.
Jakbyś tylko wiedział, kto wyzwolił we mnie
takie namiętności!
Kto przyzwyczajał mnie od młodych lat do
nagości…
… nie dotknąłbyś mnie wtedy… byłabym
obrzydliwa
dla Ciebie i Twojego wzroku. Chciałabym Ci
powiedzieć,
bo powinieneś poznać prawdę, nie jestem
złośliwa,
ale teraz to i tak nic nie zmieni,
bylibyśmy z roku na rok sobą coraz bardziej
zmęczeni.
Poznałeś swoją ukochaną namiętność,
napaloną Łucję,
która kiedyś była czysta… polubiła
prostytucję.
Nie wiń siebie, proszę,
to ja powinnam mieć wyrzuty sumienia…
… i do siebie powinnam mieć
zastrzeżenia…
Z winą w sercu swoje rzeczy spakowała,
będąc sama w domu.
Ich wspólne fotografie potargała.
Odeszła z jego mieszkania i trzasnęła
drzwiami,
nic nigdy nie mówiąc nikomu.
A potem zalała się gęstymi łzami.
Komentarze (2)
Nieźle o niej napisałeś.
Czytam Gabryś :-)