O Lulusiu Tuptusiu który został...
Prawdziwa historia, grudzień 2013, próba prozy, proszę o wyrozumiałość:)
Dzień jak co dzień, odbita kopia zeszłego
tygodnia,
wydawałoby się, że wszystko takie samo. Ta
sama
pora roku, to samo zimowe słońce, ten sam
wiatr i
poliki moje zmarznięte nie inaczej niż
wczoraj. Wszystko
takie zwyczajne, szare jak oczy kota, bez
zapowiedzi na
ciekawe jutro. Poniedziałek około godz
piętnastej, pędzona biczem czasu,
wpadam do domu pełnego tęsknoty, wierności
i oddania,
gdzie u progu wita mnie radośnie merdając
ogonem, mój
anioł na czterech łapach, który z pewnością
nigdy nie pozwoliłby
sobie na taką rozłąkę, gdyby życie zależało
od niego. No cóż,
zależy ono ode mnie i nie do końca jestem
pewna, że właśnie
taka postawa jest właściwa, ale za to
pewność moja nie podlega wątpliwości
i tu nie ma prawa być pomyłki , że to nie
ja jestem aniołem.
Chwytam za smycz i ruszam na upragniony
spacer w towarzystwie
najwierniejszego przyjaciela. Znowu
wszystko takie samo, ta sama droga,
to samo merdanie ogonem, ta sama radość i
zakręt w lewo, wszystko bez zmian,
człowiek zaprogramowany niczym komputer,
pędzi końsko wyuczonymi ścieżkami,
bez większego wysiłku na jakiekolwiek
zmiany. Wydawałoby się, że to takie
oczywiste i
wydarzyć się nic nie może. O ! nie ma nic
bardziej mylnego, niż niewiara w
nieoczekiwane
sploty wydarzeń.
Te oczy, to spojrzenie, ten obraz, który
nie pozawala mojej pamięci na jakiekolwiek
wymazanie, te emocje, to bicie serca, które
odczuwam do dzisiaj na samą myśl,
wspominając
tamtą chwilę. Stanęłam w bezruchu, mój pies
merdał nerwowo ogonem, poszczekiwał,
niepewny sytuacji, nieznający moich reakcji
na daną okoliczność, bo przecież tu się
działo coś innego, coś zupełnie nowego, coś
na co oboje nie byliśmy przygotowani.
Na środku skrzyżowania stał piękny, biały,
zagubiony w świecie chrześcijańskiego ludu
pies,
przybłęda? po przejściach? porzucony jak
niepotrzebna para butów? Pies, który
niewątpliwie
szukał człowieka pośród tłumu
przechodzących obok ludzi. Było bardzo
zimno.
CDN...
Komentarze (9)
na prawdę super,kiedy dalszy część?
Dobrze, że piszesz takie historie:))))
z przyjemnością przeczytałem twoja opowieść - a jak
piesek
pozdrawiam
Bardzo piękna historia. Pozdrawiam serdecznie
zaczekam na dalszą część bo warto!
Ciekawe :)
Pozdrawiam, sylwiam :)
Piękna historia o naszych braciach mniejszych,choć ja
sądziłam,że to jakiś miłosny Amor strzałę wypuścił w
stronę Autorki...
Pozdrawiam serdecznie:) Sądzę,że piesek ma się
dobrze...
Wow interesujące ;) kiedy dalsza Cześć?
Oj, Sylwio ale mnie załatwiłaś. Ciąg dalszy, ale
kiedy? Jestem pewna, że nie poszłaś dalej i nie
pozostawiłaś biednego pieska. Pozdrawiam serdecznie