lŻniwnie
lecą bałdy
lecą bałdy
ole ole już... dochodzi śpiew
z kombajnu czwarty rytm znalazłam
świdrują piły nietrzeźwy zew
taka muzyka żniwiarzom wpadła
z pyłem do uszu jak czarcie kręgi
łapią się myszy za ogon brane
wprost ze ścierniska w kłosy wplątane
aż po futerko jestem zziajana
jak one ziarnem w pas zasypana
wpadam na transie w złociste bałdy
rozkołysane jak słowa mantry
po nieskończoność powtarzane
bo to czas zbiorów żniwo zebrane
z plennych pól słońcem dobrze wystałe
pragnienie koję wiejską maślanką
zagryzam chlebem i solą szarą
zaplotłam warkocz pszenicy złotej
niby sikora pozbieram ziarno
na czarnych godzin nieznane potem
Komentarze (11)
ciekawy opis żniw
domowy chleb pieczony w piecu i masło z maselnicy -
dziękuję
powróciły wspomnienia
pozdrawiam
Żniwa, maślanka i wiejski chleb.
Odległe, a jednak bliskie.
Pięknie pozdrawiam
Ciekawie i oryginalnie,a ostatnia linijka - super.
Pozdrawiam.
swojsko zapachniało :-)
Fajnie, z przyjemnoscia:)
Z przyjemnością.Pozdrawiam.
fajnie:)
Dzieciństwo - stawianie snopków, zbieranie kłosów i
gojenie ran po zadrapaniach na rżysku. A teraz - tylko
okrągłe bale słomy, o snopkach z wnukami rozmawia się
rysując im to coś, co się nazywa snopek.
Ciekawie, na tak.
Fajnie
z przyjemnoscia przeczytalem pozdrawiam