Łzy czarnego miasta
Stare kamieniczki,
Obdrapane bloki,
Różni ludzie...
To miasta uroki.
Kierowca autobusu
Patrzy się krzywo,
Przed nosem
Zamyka drzwi
W myślach,
Cieszy się bo,
Nie zdążyłeś wsiąść...
Na czas...
Gdzieś indziej
Włamanie...
Ktoś niewinny,
Postawiony przy...
W bramie stoją
Ludzie różni tacy.
Każdy szuka
Czego innego,
Każdy w inną
Stronę się patrzy...
Stłuczka nagle!
Ktoś wyskakuje,
Krzyczy coś,
Przeklina...
Pasy, zebra się śmieje...
Dzieci przechodzą...
Na czerwonym świetle...
Patrzą się na blachę,
Zmiażdżoną...
Czarny kot wychodzi...
Skąd się tam wziął?
Kto go wie...
Siadł na środku
Chodnika i patrzy.
Ktoś przeszedł,
Jakiś facet...
Szturchną go nogą,
Uciekł gdzieś...
W ciemny zakamarek,
Zamaskował się
I go nie ma...
Idzie ten jegomość,
Złapany został
Gdzieś...
Przy bramie,
Wciągnęli go
I postawili przy...
Ścianie...
Kierowca autobusu
Krzyczy:
- Jak jeździsz baranie!
Na skrzyżowaniu
Uderzył samochód...
Kierowca wysiadł.
Patrzy się na dzieci...
Wściekle...
Uderzył w autobus,
Bo nie chciał w dzieci
Gdy...
Przechodziły na
Czerwonym świetle...
Stare kamieniczki,
Obdarte bloki,
A w ciemnym zakamarku...
Kot...
Czarny...
Liże swoją łapkę...
Wrocław 21.04.2008r.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.