MADAME FATALE
Późnym marcem
Jak muśnięciem ciepłych promieni słońca
- przyszła
Pojawiła się
W samym środku mrocznej sali
Jej delikatna kibić emanowała tajemnicą
W jej ciemne jak głębia oceanu oczy
Wmieszały się barwy jaśniejszego błękitu
Każde jej słowo pieściło duszę
Jej uśmiech burzył każdy mur
Jej gest uwodził
Na moment wróciła
Do swojego tajemniczego świata
Po raz drugi zaszczyciła maj
Świadomie pokonała wszystkie barykady
Ze ścieżki wyrwała ostre chwasty, aby
Bosymi stopami wejść na szczyt przygody
Upojona bliskością nieba
Zasnęła wsłuchana w szum siklawy
Wokół niej skupiły się wszystkie myśli
Ku niej zwróciły się pragnienia
Dla niej zaśpiewała dusza
Serce zabiło na trwogę
Spłoszona biciem dzwonu umknęła
Do swojego tajemniczego ogrodu
W upalny czerwiec
Pewne utrudzone serce
Zapukało do drzwi jej tajemnicy
Złudzone obietnicą, że są niedomknięte
Spłoszyło pięknego motyla
W powietrzu zachował się delikatny zapach
nieba
Komentarze (2)
Ten to nawet rozczulający w swojej naiwności
Wszystko mi sie podoba, oprócz tej kibici, która
emanowała tajemnicą. Nie wiem, ale trochę śmiesznie
brzmi...Podoba mi się pojawianie i znikanie, to tworzy
dobry klimat, bez względu na to, kim naprawdę ta femme
fatale jest-wiosną, kobietą, efemerydą jakąś. To pole
dla interpretacji. No i dobrze.