MANITU
Wpadłem na stołówkę głodny jak wilk,
przed talerzem z zupą zrobiłem zgrabny
unik.
Siadłem na krześle i spadłem w dół
i zrozumiałem, że w krześle jest Manitu.
Leżę, leżę i się nie podnoszę,
w krainie wiecznych łowów byłem przez
chwilę.
Przynieśli nosze, by się położyć,
zastrzyk w pośladek też zarobiłem.
I nie wiem jak to się stało, że krzesło się
zarwało.
Wszystko ma swoje dno, podwójny głębszy
sens.
Rozlewają się wina najlepsze roczniki,
wino to nie zupa, nie potrzebne są
uniki.
Skalp dawno zdjęty przez dziewczynę, której
już nie pamiętam.
Obudziłem się bezpieczny w pasach, schodząc
ze snu z krainy wiecznych łowów,
z krainy duchów i zielonych lasów.
Komentarze (1)
Interesująco, lekko z humorem ale da się wydobyć
głębię i drugie dno... Pozdrawiam cieplutko