Marchew na wycieczce.
Z samego rana
pierwszym pociągiem
uciekła marchew
z warzywnych grządek.
Bilet kupiła
w przedziale siadła
naj sam przód wszystkie
kanapki zjadła.
Za oknem widok
co rusz to inny
piękny ten świat
mimo, że dziwny.
Dotarła wreszcie
do celu swego
do miasta śniegu
Zakopanego.
W pokoju, który
sobie wybrała
wpierw po podróży
się wykąpała.
A potem wyszła
z plecakiem w góry
zawsze marzyła
dosięgnąć chmury.
Tuż po południu
poszła na stok
lecz tam akurat
był duży tłok.
Ale zjeżdżała
na sankach z górki
tak, jak to robią
dzieci z zerówki.
Zwiedziła jeszcze
muzea, sklepy
poszła na obiad
by zjeść kotlety.
Bardzo przemiła
taka wycieczka
lecz marchew przecież
na grządce mieszka.
Dnia następnego
znów w pociąg wsiadła
i znów naj sam przód
kanapki zjadła.
Może się dziwisz
bo ja wcale nie
szkoda mi tylko
że kiedyś ją zjesz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.