Marność materii
Dom nasz ta ostoja co chroni od nocy,
jest tarczą i mieczem skorym do pomocy,
daje życiu pewność poczucie bespieczne,
co dla naszej duszy jest bardzo konieczne.
Budowany z trudem kosztem wyrzeczenia,
w cięzkim znoju pracy bez nocy wytchnienia,
wspólnym dziełem ludzi i pomocy Bożej,
wyłania się z ziemi jak przed wzlotem
orzeł.
Lecz ten dom widzialny jest marnością
wielką,
nie wygra z wichrami co go w pył zamienią,
posypie się gruzem jak cichy puch z nieba,
nie zwycięży czasu który świat ten zmienia.
Jest tylko materią pustą życia korą,
nie ma w sobie wnętrza które ludzie tworzą,
bez nas jest jak miłość nieodwzajemniona,
co bólem nas darzy i pochyla czoła.
Nie ma domu czaru bez bytu człowieka,
czas w nim wolno płynie jak wyschnięta
rzeka,
nie darzy nas ciepłem jasnego ogniska,
jest życie które umiera jak iskra.
To my tworzymy domy najpiękniejsze,
dając swoje ciepło i czułe swe serce,
budujemy ciągle kamień po kamieniu,
swego szczęścia mury chroniąc się w ich
cieniu.
Jak natury ptaki wijemy swe gniazda,
co nigdy nie zginą jak polarna gwiazda,
i nie ważne będzie,że my przeminiemy,
bo mgłe pięknych wspomnień z sobą
zabierzemy.
Trwałość tego domu nie w latach liczona,
nie da sie go kupić za cenę miliona,
bo jest budowany z niewidzialnych cegieł,
którymi są miłość dobroć zrozumienie.
Każdy taką przystań nosi w sobie samym,
choć czasem nie widzi że jest tym wybranym,
któremu jest dane zwnosić swą budowlę,
na tym fundamencie co trwa w nim
niezłomnie.
Nasze powołanie w tym jest wyrażone,
by budować dobro a burzyć niezgodę.
wznosić swe przybytki nie tylko z kamienia,
ale również z siebie z własnego cierpienia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.