Martwa za życia
Choć słońce dziś wzeszło o świcie, jak
zawsze,
umarłam, będąc jedynie cząstką
wszechświata
niepotrzebną Tobie, rzuconą gdzieś
niedbale
w kąt, którą wiatr niesie i w zieleń trawy
wplata.
Choć po niej stąpając o mnie się
potykasz,
nie oglądasz się na to, co w Tobie też
umarło
powoli, jakby z rozmysłem planowane,
co już do końca na pył się drobny
starło.
Nie zapłacze nade mną przelatujący
motyl,
muśnięciem skrzydeł delikatnych odbicia
w zwierciadle istnienia nie przywróci, jak
dawniej
w tę samą zmierzam stronę, choć martwa za
życia.
Komentarze (4)
oh. bardzo bardzo ladnie
Piękny wiersz, każdy z nas odczuwa często śmierć za
zycia...ale potem jest radosć
Twój wiersz jest przejmujący i bardzo smutny. Piszesz
sercem i z serca. Piękny
Mądry i bardzo ciekawy wiersz :)) ma tą poetycką
duszę, nawet jego smutek nie psuje całej konwencji ;))