Martwe liście
Dla wszystkich, którzy nie mają się z kim dzielić porywami serca
Nienawidzę jesieni
Nie znoszę umarłych liści
Które migocząc sięgają ziemi
Ścieląc się barwnym dywanem
Ciepłych podmuchów unikam
By włosy nie igrały z wiatrem
Zamykam oczy i nie oglądam
Błądzących nici babiego lata
Gińcie mgły poranne
W które świat rankiem
Ubiera się pusząc
Bezwstydny pięknością
Ostre promienie słońca
Nie drażnijcie mych oczu
Rysując kolorowe dębu liście
Lub klonów złote dłonie
Zasłaniam szczelnie okna
Zakrywam obraz nocy
Gwiazd diamentami bogatej
Znikaj księżycowy blasku
Precz jesienny zachwycie
Nie chce widzieć
Nie chce chłonąc
Cudów Jesiennej Pani
Zabierzcie mi dar spojrzenia
Nie chce go kiedym samotna
I wściekła na życia koleje
Których zrozumieć nie sposób
Nie mówcie że przyjdą dni szare
Studząc serca gorącego drżenie
Aura niestety ma wpływ słaby
Na mych marzeń marzenie
Komentarze (1)
Ładny wiersz choć coś mi nie pasuje w osttanim
wersie... nie dąło by się tego zmienić na np. marzeń
spełnienie?, albo jakoś innaczej w każdym badź razie
"marzeń marznie" jakoś mi nie pasuje ale to moje
zdanie...