Martwe morze
Wzburzone morze ,a na środku statek, jakby
drobny maczek z woreczka się wysypał.
Kołyszą bałwany w szale granatu i
iskrzących się świateł podniebnych. Dzika
woda targa nim na lewo, na prawo,
błyskawica dogorywa, huczne grzmoty
przytakują kroplą jak pięść marynarza
atakując. Zwijać żagle !
W zamieszaniu i amoku ster szaleje,dzielny
kapitan w swej kabinie w rytm targających
fal sie chwieje. Choć targany przez żywioł
,nie poddaje się i z całych sił kierunek
trzyma.
Na pokładzie dzikość, jak w mrowisku,
bieganina na pokładzie.
Wszyscy zwarci i gotowi w duchu trwogi
,pomagają sobie razem, by w otchłani głębi
morskiej nie całować meduz i nie widzieć
koralowców.
Ciemny granat dominuje, choć nie tylko
władzę on przejmuje, no bo cóż to? promień
słońca?
no bo cóż to ,aura
uspokajająca....fioletowy błękit się
wynurza ,spokojnie z morzem się przywitał.
Trzepot skrzydeł, wygraną mewy przyniosły.
Dryfujący i zmęczeni na pokładzie o
obiedzie myślą.
Przycumują i zarzucą sieci, nałapią rybek,
nakarmią dzieci.
Komentarze (2)
Egzaltowane to, naiwne,rojące się od przymiotników,
przez co pseudo realistyczne - słowem: gniot
klasyczny.
dobrze oddany klimat morza i połowów -coraz mniej tych
rybek w sieciach:)
pozdrawiam