Marzyłam że...
przeszłośći
Kiedyś marzyłam że
Że wiadomo co
Potem wstałam z łóżka
Wyszłam z domu zamknęłam za sobą drzwi
Bez trzaskania bez użycia klucza
Poczułam powiem powierza jakieś zapachy
Chyba skoszona trawa sama nie wiem
Było tak jasno
Pozwoliłam sobie idąc jeszcze pomarzyć
Wszystko do tego sprzyjało
Nawet buty miałam wygodne
Tak że chciało się w nich tańczyć
Więc zatańczyłam
Wtedy był dzień na spełnianie moich
„chce”
Chciałam wiele
I Ciebie i słońce miedzy nami potem mógłby
pomachać nam księżyc
Nie musiałoby być wygodnie
Byleby bezpiecznie i kapryśnie
Wyszła z domu i nie wróciła
Zeznano że chyba słońce prosto jej w oczy
tak że nie dało się już nic zrobić
Musieli ją przywieźć obcy
Mamrotała coś o wiośnie nie pytajcie więcej
zmęczony jestem
Dotąd się leczy na słońce
Komentarze (3)
Jakieś dyrdymały nabazgrane od niechcenia.
Lubię w taki sposób pisane wiersze, niby prosto ale
odpowiedni dobór słów i staje się niesamowity. Ja tej
sztuki niestety nie posiadłam.Pozdrawiam!
niesamowity wiersz, zwłaszcza druga część zrobiła na
mnie wrażenie