Maska
Między byciem aniołem a niebyciem w ogóle istnieje bardzo cienka granica
By zniknąć
sił nabierasz
łapiesz wiatr w żagle
by stać się trzciną
milczeniem strach zabijasz
nie afiszujesz uczuć
zdystansowana
nawet gdy boli
ból czynisz czymś
tak odległym,
że aż niemożliwym
chcesz tlić się
być wielkim płomieniem
nim spłoniesz...
nim znikniesz
odejdziesz
nim rozpuścisz się jak cukier
w herbacie gorącej
od wspomnień
By zniknąć sił nabierasz
by dotknąć słońca
by stać się jak powietrze
lekką
przeźroczystą
z łez aniołów
utkaną
I się wraz z mgłą poranną
rozpływasz...
Wszystkim ,których ten problem dotyka... Kiedyś przecież wszystko musi się zmienić,prawda? Byleby nie było zbyt późno
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.