Maska
Zbyt wiele dni, godzin, minut, poświęciłam
na bycie kimś innym, kimś zupełnie
obcym.
Udawałam... oni udawali. Kochali... też
kochałam, ale coś co oni przyodziewali.
Maskę. Starą, sztuczną skórę, którą
zrzucali w samotni, a narzucali, gdy
tylko światło dzienne zmuszało ich do
ujawnienia siebie. Wieczny karnawał!
Nie mogłam tak żyć, i już przestałam
oddychać powietrzem spod maski. Widzę
wyraźniej! A czemu? Bo pojawiłeś się ty!
Tak nagle. I pokochałeś. Pokochałeś coś,
czego inni nie mogli pokochać i
zrozumieć. Już nie udaje! To prawdziwa
ja! Zdjąłeś mi maskę. I kochasz! Kochasz
szczerze! I Dziękuję! Wyrzucam maskę, aż
znowu nie zostanę sama.
Komentarze (6)
Badż tylko sobą. Miłego:-)
Dziękuję wam :)
nie potrzebne nam maski gdy jesteśmy sobą i tylko sobą
życie to nie teatr ....
dobry przekaz - pozdrawiam :-))))
Pati99, witaj w naszym gronie. Życzę miłego pobytu na
beju i lekkiego pióra:))
Ciekawa treść i optymistyczne zakończenie.
Najważniejsze jest, być sobą. Maski pozostawmy
aktorom.
Pozdrawiam:)
po co nam maski ,tak pięknie być sobą
pozdrawiam:)