Maski
Żyją pośród nas, aktorzy na deskach teatru
życia.
Uśmiechnięci i pogodni witają nas
zakrwawionymi rękami.
Patrzymy w ich oczy, zamaskowaną głębię
tragedii.
Ślepi na ich krzywdę podajemy im dłonie
które oni całują.
Tak niewielu z nas ma moc, aby spojrzeniem
przełamać ich iluzję i okazać im pomoc o
którą nie proszą.
Tak wielu z nich cierpi, choć w naszych
oczach są tacy sami jak my.
Z dnia na dzień, odgrywając swoje role,
umierają kawałek po kawałku.
Ich maski kruszą się, pękają, ukazują
prawdę.
Widzimy to przez łzy, kiedy ich uśpione
ciała pożera ziemia.
Gdzie byliśmy?
Obok nich...
Czy coś zrobiliśmy?
Nie... Daliśmy się zwieść uśmiechniętej
masce.
Sztuka dobiegła końca.
Kurtyna opadła.
Uśmiechnięta maska leży strzaskana na
scenie a odziany w purpurę aktor leży obok
niej.
Kiedy czujecie ze dzieje sie cos niedobrego, nie dajcie sie zwiesc pozorom...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.