Maszyna parowa
Oprawa wiersza zdawać się może frywolną, ale to tylko złudzenie.
Jak wracała Zenia z pola,
usłyszała nagle - Hola(!)
czemu pieszo z tą motyką(?)
chodź, podwiozę ciebie bryką…
Nim na konie krzyknął - prrr,
Zenia ciach na furę - frrr.
W chwilę potem świsnął knut,
jakby w zadek kopnął but.
Chociaż było tu pod górę,
zaprzęg żwawo ciągnął furę.
Gdy koniki malowane
- wciągną furę i pod ścianę.
Ale co tam. Wietrzyk wieje,
wozak cichą ma nadzieję,
że jak tylko wjadą w lasek,
poluzuje w spodniach pasek.
Zenia to dziewucha jurna,
do wozaka mówi - Kurna,
jakaś jestem dziś nieswoja…
Furman(!)- jak fuzyja twoja?
Wiesz Zenobio ma kochana,
ja z kolei już od rana,
chodzę struty jak kurarą
ale, kotły - mam pod parą.
Na to Zenia mu odrzekła,
- gdyby nie to - bym uciekła.
Ja nie lubię tracić czasu,
kopii kruszyć, drzeć atłasu.
Dobrze, dobrze - furman rzucił
i na furę ją przewrócił.
A na furze kopa siana,
tak więc można aż to rana.
Droga była dosyć długa,
więc koniki dały cuga,
by o ósmej Greenwich czasu,
wjechać w pierwsze pasmo lasu.
Gdy wjechały, wnet stanęły
i na zadach przykucnęły.
Furman z wozu skoczył w las,
bo mu jeden kocioł zgasł.
Chyba drewna tam dołożył,
bo jak wrócił, to położył
zaraz Zenię w miękki mech,
aż jej w piersi stanął dech.
Kiedy para w kotłach bucha
w okolicach Zeni brzucha,
Zenia wrzeszczy, krzyczy - rany(!)
mój tyś - Zbyszko - mój(!)
kochany…
Jaki Zbyszko, co ty klepiesz,
jestem Gienek widzisz przecież.
Zenia majtki wnet wciągnęła,
rzekła - durnyś… i zasnęła…
Gienek ślepia wybałuszył,
tym co słyszał się nie wzruszył,
pasek w spodniach mocniej ścisnął,
wsiadł na furę, batem świsnął.
Zenia sama w wielkim lesie,
gdzie się echo jak czort niesie,
na mchu smacznie sobie śpi,
słonko na jej piersiach lśni.
O czym śni, tego nikt nie wie,
chyba tylko łyko w drzewie
albo psotne leśne skrzaty,
cholerniki i psubraty.
Teraz słowo komentarza,
w wierszach rzadko się to zdarza,
by zwierzęta zwłaszcza konie,
wyrażały się w tym tonie.
Konie idąc razem w parze,
rozmawiały w swojej gwarze
- popatrz kary, co za cep,
jak nie kopnąć jego w łeb.
Ano widzisz - odrzekł gniady,
- łeb to on ma od parady
a kultury i obycia,
więcej ma od niego kicia.
Bo jak można, powiedz druhu,
pozbawionym być odruchu,
co go zwą wśród ludzi - taktem,
cóż… u chama - brak, jest faktem.
Teraz słówko od autora,
bo już przyszła na to pora.
Zwracam się do panny Zeni,
co się bardzo nisko ceni.
Słuchaj Zeniu - jeszcześ młoda
a i twej urody szkoda.
Jeśli będziesz się tak gzić,
przyjdzie ci w niesławie żyć.
Zenia słuchać mnie nie chciała
- co on gada - pomyślała.
Dziś po latach… O… już
wielu,
mówi do mnie - przyjacielu,
głupia byłam - nie słuchałam.
Zasłużyłam - więc dostałam…
Dzisiaj jest mi wszystko jedno…
- Zeniu, właśnie - w tym - tkwi
sedno…
excudit
lonsdaleit
blondynka8 - założenie z gruntu błędne.
Upodlić można i św. Teresę z Kalkuty
- tylko... po co...?
12:21 Sobota, 25 lutego 2011 - bezchmurnie, lutowo, pięknie.
Komentarze (9)
uwielbiam czytać Twoje wierszowane opowieści :-) ta,
masz rację, mimo frywolnej oprawy, bardzo mądra i
refleksyjna... :-)
Tą frywolnością bym się nie przejmował. Zafrapował
mnie jednak nie tylko wiersz ile Twój komentarz
autorski. Spotkałeś ciekawego człowieka. I widzisz
autorze, czas tu nie odgrywa roli. Często zaganiani
tak się tłumaczymy. A przecież wiecznie nie trzeba
patrzyć się na czasomierz. Szczęśliwi, co czasu nie
liczą. Pozdrawiam serdecznie.
a to ci ładna historyjka...pozdrawiam
Za tak długie rymowanie, niech .mój głosik tu zostanie
no i Zenia pofurnaniła...i ja dostrzegam pomiędzy
rymami jeszcze wiele się chowa....fiu...fiu..
Kiedyś miałem przyjemność poznać, w dość dziwnych
okolicznościach, pewną kobietę. Dziwnych, bo
niecodziennych. Otóż rzecz miała miejsce w pewnym
klasztorze (nazwy nie wymienię). Kobieta ta, była
siostrą przełożoną tego klasztoru. Była niezwykle
piękna, zdecydowane rysy twarzy zdradzały jej
pochodzenie a silne i przenikliwe spojrzenie, skrywały
niejedną tajemnicę. Mimo, że figurę przyodziewał
habit, jasnym było, że sylwetkę ma smagłą i sprężystą.
Opis może się wydać nazbyt poetyckim ale proszę mi
wierzyć - jest autentyczny. Celu wizyty nie mogę
niestety wyjawić, mogę jedynie powiedzieć, że podczas
mojego pobytu przeprowadziliśmy razem wiele przemiłych
rozmów, począwszy od literatury i wszelakich sztuk
artystycznych po kwestie natury filozoficznej, nie
pomijając również własnych spraw natury czysto
osobistej. Jednym z tematów, był moment, w którym
człowiek stwierdza, - że jest już mu wszystko jedno.
To tyle… Co do Zeni - jak widać - świetnie
broni się sama. I z jaką godnością.
fajny wierszyk, ech gdyby tylko furman nie bił
konia:)))) a co w tym lesie się wydarzyło, że takie
rady...pewnie nic
Rymowanka jak ta Lala :))))
Aleś sobie Wasć pofolgował i od rana po rymował :)