Matka...
Na niebieskim tle nadziei
miłość matczyna
przeciąga kolorowe smugi
pokaleczone serce
poharatane bliznami doświadczeń
odnawia się, by kochać ponownie
odtrącona bliskość
roztrzaskane w pył zaufanie
gniotą w pół jej wątłe ciało
plisowana spódnica
w szarawym kolorze
nadal stanowi ostoję
dla spoconych ze strachu
małych rączek
ostatnia nuta nadziei
dała o sobie znać
cichnąc
w ciemnych zakamarkach
matczynej duszy
targana impulsem
zrobiła pierwszy krok
zrywając okowy
wrośniętej beznadziejności...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.