Matka samotności
spotkałem ją
w ciemną noc
idącą ulicą
w gęsty deszcz
jesienny
przesiąknieta
kropelkami perfum
taka tajemnicza
trzymająca w rękach
czerwoną
symetryczną różę
o pięciu płatkach...
ideał kobiecości!
patrzy z tęsknych
zapłakanych oczu
prosto na mnie
szukając we mnie
swoje jedyne
utracone przed wiekami
szczęście...
i tak idąc prosto na mnie
i patrząc tak na mnie
proszącymi oczyma
przeszła koło mego boku
przekazując swój ból
i swe słone cierpienie
zapewniając mnie
że w tym świecie nie ma
gorszej do znalezienia rzeczy
jak jej własna samotność
zatrzymywana w idealnym
kobiecym łonie...
...Matka samotności...
...czuję stale jej obecność...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.