Matuzalem
dedykuję Halince znad Odry
Niebo ozdobione broszką z żywej miedzi
pod nim obraz maluje się dziwny:
w ogrodzie staruszek samiuteńki siedzi,
choć na drzewach jabłka, ogród jest
oliwny.
Zastygł Matuzalem w posągowej pozie,
za cokół pieniek mu służy.
Znać po powadze że myśli o losie,
zmęczoną twarz smętkiem nachmurzył.
A zdaży się czasem, że człek w rospaczy
innymi oczyma spoziera!
Spójrz w takie oczya, a pustkę zobaczysz,
co czucie sercu odbiera.
Tak patrzy staruszek na sepiowe pola,
ostatnim świergotem okraszone lasy,
a w głowie mu kwili tylko ciężka dola,
zimowe zwiastując czasy.
Sam nie wie kiedy zsłabły silne dłonie
i mgielna zasłona spadła na źrenice,
przed odwiecznym władcąschylił kark w
pokłonie,
ten zaś rylcem czasu naznaczył mu lice.
Wspomina swą młodość chodzącą po wodzie,
okryte siwizną nadzieje na cuda,
drży, lecz przyczyna nie w wieczornym
chłodzie,
a w lęku czy wiosny doczekać się uda...
(koniec części pierwszej...)
dedykuję Orłu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.